niedziela, 30 marca 2014

Wykreślanka:)

Zrobiłam coś takiego dla was. Piszcie w komach numerek, który ma odpaść, a ja będę go wykreślała. Co tydzień w piątek będzie wykreślane jedno zdjęcie. To do piątku macie czas, aby wytypować do skreślenia jedno zdjęcie. Kocham <3


Maka`

18. Moje szczęście jest właśnie w tobie...

Oczami Rossa:
Leżałem za domem na trawie i gapiłem się w obłoki szybujące wysoko.  Przypomniał mi się dzień w którym tak jak teraz patrzyłem się w niebo, tyle że nie byłem na trawie, a w szpitalu. Moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Ja byłem inny. Laura jeszcze kilka tygodni temu chętnie rzuciłaby mnie na pożarcie myszom, ja z przyjemnością patrzyłbym jak gotują ją w oleju i oboje cieszyliśmy się z każdego popełnionego błędu tej drugiej osoby. Jeszcze tych kilkadziesiąt dni temu nie odezwałbym się do niej ani słowem, mijał bez słowa, ignorował, udawał że nie istnieje. Jeszcze tych kilkaset godzin temu nie mógłbym myśleć o niej, przytulać i rozmawiać. Ale to przeszłość. Wszystko znikło. Teraz jest inaczej. Nie umiem już bez niej żyć. Jest moim tlenem, powodem by budzić się rano i żyć. Dzięki niej moje życie jest pełne najpiękniejszych barw i uczuć. Dzięki Laurze Marano. Pomalowała mój świat i wniosła w niego trochę światła.
- Co robisz młody? - spytał Riker kładąc się obok mnie.
- Myślę - odparłem. Brat westchnął przeciągle. W powietrzu unosił się cudny zapach trawy, róż i truskawek.
- Kocham cię - powiedziałem. Nie wiem dlaczeg. Musiałem to rzec. Muszę pokazać wszystkim na kim mi zależy, że ich kocham! Tak! To jest to. Riker usiadł i zaskoczony popatrzył na mnie.
- Ja się przesłyszałem czy co?! - wydukał zdezorientowany. Poderwałem się na równe nogi.
- Kocham cię Rik! - krzyknąłem i przytuliwszy brata wycałowałem jego policzki. Po chwili stałem w kuchni, gdzie krzątały się mama z Rydel. Podbiegłem do tej pierwszej i mocno uściskałem.
- Kocham cię - powiedziałem i puściwszy rodzicielkę podszedłem do osłupiałej siostry.
- I ciebie siostrzyczko - cmoknąłem jej czoło i galopem ruszyłem do salonu. Tak zastałem tatę, Rockiego i Ella z Pepsi. Rzuciłem się na nich.
- Kocham was najdrożsi! - zawołałem i sprzedałem każdemu buziaka. Ratliff zaczął się wycierać, a Rocky był tak zszokowany, ze otworzył paszczę i siedział jak z kamienia.
- My ciebie też? - powiedział, a raczej spytał tata. W podskokach wyszedłem z domu i skierowałem się do sąsiedztwa. Harry podlewał rabaty kwiatowe, a Margaret czytała książkę na tarasie. 
- Harry - pomachałem blondynowi. Odmachał mi. Wszedłem do ich ogrodu i przytuliłem chłopaka.
- Kocham cię - szepnąłem. Bladooki stał w bezruchu. 
- Ymmmm ja ciebie chyba też - wysapał. Zachichotałem jak głupi i podszedłem do Margaret. Ucałowałem jej spracowane ręcę.
- Kocham panią - powiedziałem radośnie - gdzie Laura?
- W....w...domu - odparła zaskoczona i lekko zarumieniona. Nucąc pod nosem pobiegłem do pokoju brunetki. Stała przy oknie z rozmarzoną miną.
- hej - powiedziałem. Odwróciła się w moją stronę z uśmiechem.
- Hej Ross - odparła - co cię dzisiaj opętało?
- Co?
- Biegasz od jednej do drugiej osoby, całujesz i wyznajesz miłość - wyjaśniła ze śmiechem.
- Powiem ci - odparłem i usiadłem na jej łóżku - zrozumiałem, że te dwa słowa wyrażają wszystko co się czuje do kochanej osoby.  Nie wiemy kiedy odejdziemy z tego świata. I ja chcę mieć pewność, że powiedziałem każdemu co do niego czuję. Że pokazałem jak bardzo jest dla mnie ważny. Śmierć jest ceną jaką płaci­my za życie, za wszel­kie życie.Nie wiadomo, kiedy my tą karę zapłacimy. Kiedy zapłacimy najwyższą cenę naszego istnienia. Może jutro, dziś, za chwilę? Nikt tego nie wiem. A ja chcę być przygotowany na ten moment.
Laura patrzyła na mnie ze zrozumieniem.
- Masz rację - powiedziała i usiadła obok mnie. Jej głowa spoczęła na mym ramieniu, a nasze ręce splotły się.
- Kocham cię - szepnąłem. Lau milczała. Z każdą sekundą traciłem nadzieję na odpowiedź.
- A ja ciebie - odparła i podniósłszy głowę popatrzyła mi w oczy. Jej pełne były po brzegi iskierkami złota i zieleni. Moje serce przyśpieszało, słyszałem stukot jej serduszka. Pochyliłem się i pocałowałem ją. Pocałowałem Laurę Marano. Jej wargi niczym płatek róży. Delikatne, miękkie, słodkie. Oddała pocałunek. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie, abyśmy my byli wiecznością. Kiedy oderwaliśmy się od siebie policzki dziewczyny były uroczej różowej barwy, a oczy duże, błyszczące. Uśmiechnąłem się. 
- Chyba się zakochałem - szepnąłem. Laura zrobiła zmartwioną minę.
- Biedny ty - odparła. No świetnie. Ja tu jej miłość wyznaję, a to ta mi mi tu wyjeżdża, że jestem biedny!
- A kim ona jest? - spytała brunetka zagryzając dolną wargę. 
- Hmmm - udałem, że się zamyślam - jest słodka, śliczna, ma piękny uśmiech, oddałbym za nią życie i jest moim słońcem. I ta dziewczyna siedzi przede mną. Moje serce.
- To słodkie Ross - Laura uśmiechnęła się - ja też się zakochałam.
- W kim? - spytałem unosząc lewą brew ku górze.
- W chłopaku przystojnym, który wylał na mnie barszcz, uratował i pokochał. A nim jesteś ty.
Po tych słowach ponownie zatopiłem się w smaku ust Laury. Mojej Laury.



Oczami Rydel:
Każdy dzień zaskakuje coraz bardziej. Ross zmienił się. Wydoroślał, zmężniał, stał się odpowiedzialny i poważny. Jednak wciąż tkwi w nim to dawne dziecko. Mój mały braciszek dorósł i stał się mężczyzną. Dzięki jednej osobie. Dzięki Laurze. Pokazała mu prawdziwe życie, dała lekcję pokory, cierpliwości i niepewności. Czyli to czym jest życie. Wie­rzy­cie w is­to­ty nad­ludzkie? Doz­na­liście kiedy­kol­wiek te­go piękne­go uczu­cia, kiedy możecie ko­goś naz­wać kimś więcej niż tyl­ko człowiekiem? Al­bo czy spot­ka­liście ko­goś, ko­go brak od­czu­wacie zaw­cza­su? To jest coś piękne­go! Niesa­mowi­cie po­rusza ser­ce, spra­wia, że Two­je do­tychczas po­nure życie zaczy­na toczyć się kom­plet­nie in­nym to­rem. To­rem no­wych szans i nadziei, a więc no­wego 'ja'. Ktoś Cię bu­duje, kreuje Twój wi­zeru­nek w swoich oczach, sta­wia Cię w świet­le swo­jej bez­gra­nicznej em­pa­tii. To mu­si być cu­dow­ne i jak naj­bar­dziej jest! Taką istotą nadludzką dla Rossa jest Laura. I tak pozstanie. Ich miłość jest od zawsze na zawsze. O tak!



P.S. Co mam napisać? Cześć? Nie pasuje. Witajcie? To też nieodpowiednie. A więc zacznę tak:
Minęło wiele dni. Moje serce mino, że biło to płakało z powodu tego, ze nie pisze dla was, nie czytam waszych komentarzy. Jednak byłam i jestem z wami. Mam w nosie to, że moje oczy się psują z każdym dniem. To wy jesteście dla mnie ważni. Wy jesteście moim drugim światem. Mam w nosie co się stanie. Dokończę te blogi i kropka. No i będę nadrabiać wasze rozdziały, bo telefon mi zabrano haniebnie :'( Mam nadzieję, ze o mnie nie zapomnieliście. Jeżeli nie to moje serduszko i paszcza się cieszą :D kocham was słoneczka <3






 Majka`

(wasza)

niedziela, 2 marca 2014

Najważniejsza notka na tym blogu...

W życiu człowieka istnieje wiele chwil. Dobrych i złych. szczęśliwych i tych nieprzyjemnych. W mojej duszy zapanował istny chaos. Muszę sobie wszystko poukładać. Co do opowiadania to nie umiem już za bardzo pisać. Wszystko straciło dla mnie żywe kolory i melodia, która grała dla tej historii umilkła we mnie. Jednak nie do końca. Jej dźwięk tli się we mnie delikatnie i jeden podmuch wiatru może ją zgasić. Ale może z czasem wybuchnie żywym ogniem i napawa mnie energią na powrót.


A teraz takie sprawozdanie:
- 364 - to liczba moich komentarzy na tym blogu. Nie wliczałam w to ostatniego rozdziału, bo może ktoś jeszcze doda opinię, ale prawie się popłakałam. To dla mnie miód lany na serce. Nawet nie wiem co napisać. Chyba tylko jedno:
*Jesteście najlepsi i bardzo was kocham słoneczka <3 
- 227 - liczba wyświetleń 4 rozdziału. Najwięcej ma właśnie on. Oczy mnie szczypią i zbiera się w nich słona, gorąca ciecz.
- 20 - liczba obserwatorów tego bloga. Płaczę i się tego nie wstydzę.
12 960 - liczba wyświetleń na tą chwilę. Łkam. 
- 68 - liczba głosów w ankiecie ''Jak podoba ci się mój blog?''. Odrzucam kolejną chusteczkę.
- 68 - liczba głosów w ankiecie ''Jak podobając i się stylizację?''. Ukrywam twarz w dłoniach i zaciągam się powietrzem w celu uspokojenia. Na marne.

Kochani ten blog, opowiadanie, wy jesteście moją części.a Nigdy was nie zapomnę...
- Elci Tyc
- Cherry Marano
- Tuli Pomocnej
- Pyśka
- Laury Lynch
- Alex Fox
- Nely Nelly
- Patrycji Narowskiej
- Żelko Jadka
- Karci546
- J.J.
- Kamili 
- Zielonej
- MilenyOssowskiej
- Weroniki Grześlak
- Anny Luziy
- Ally Rose
- Małej Migotki
- Justyny
- Natki Szmatki
- Zuzi Kulawik
- Alice Lynch
- Julki
- Lumottu
- Camille Marano
- i wszystkich którzy czytali, a nie komentowali.

 Łzy zamazują mi obraz i zamazują klawiaturę, a przynajmniej literki na niej. Ta historia jest niedokończona, lecz będzie. Końcówka jej epoko zostanie wpleciona. Kiedy? Nie wiem. Ale jedno jest pewne. Wy i to co tu osiągnęłam odcisnęło wielkie piętno na mej duszy. I będzie zawsze mi towarzyszyło. A osiągnęłam wiele. Koleżanki, czytelników, jako tako sławę opowiadania i zostałam obdarzona większą wiarą w siebie. Dziękuję za wszystko i mam nadzieję, że będziecie ze mną, kiedy wrócę. W rozstaniach najpiękniejsze są właśnie powroty. I mam nadzieję, ze w moim przypadku tak będzie<3. Kocham was i nigdy nie przestanę <3 A no i mam prośbę. Ostatnią. Ten kto to przeczyta, ale każdy jakby mógł niech da komentarz. W treści może dać zwykłą kropkę lub powiedzieć co sądził o tym co pisałam. Co chce tylko, aby dał. To byłaby dla mnie niezwykła radość. Byłabym wdzięczna bardzo. To dla mnie ważne i bardzo proszę. Wystarczy kropka:**




na zawsze






Na zawsze wasza Majka`

sobota, 1 marca 2014

17. Nażarłeś się szczęścia, to teraz żygaj!

Oczami Rossa:
Razem z rodzicami czekałem na wyniki w gabinecie doktora. Strasznie się denerwowałem. Moje gardło (podobno) wyglądało jakby po nim ktoś gwoździami jeździł. Jednak nie to jest najstraszniejsze. Najgorszą wiadomością może okazać się wieść, zę już nigdy nie zaśpiewam. Będę gadał jak wiewiórki z ''Alvin i wiewiórki''. O matko!
Nieświadomie złapałem się za głowę i panicznym wzrokiem popatrzyłem na rodziców. Tata chodził w kółko, a mama podeszła do mnie i odgarnęła włosy z czoła.
- Spokojnie gwiazdeczko - powiedziała kojąco i pocałowała mnie w policzek. Zrobiło mi się błogo na sercu. To niesamowite jak mama jest dla mnie ważna. Tylko ona potrafi z jednego rzutu oka zobaczyć emocje kłębiące się w  mym wnętrzu. Ogarnęło mnie uczucie takie samo jak w szpitalu, kiedy po raz pierwszy po obudzeniu mama mnie przytuliła. Nie da się opisać słowami uczuć i magi całej chwili.
Po niezliczonych minutach czekania pojawił się lekarz z plikiem kartek w dłoniach. Jego mina nie wróżyła nic dobrego. Tata stanął i położył mi rękę na ramieniu.
- Sprawa jest dość poważna - zaczął - Ross podrażnił gardło gdy się zakrztusił, a tym samym rozdrapał guzki tkwiące w gardle, które zaczęły ropieć. Konieczny jest natychmiastowy zabieg inaczej chłopak straci głos. Na zawsze.
Zrobiło mi się słabo. Stracić. Głos. Na. Zawsze. Zawsze. Zawsze. To słowo huczy mi w głowie niczym młot pneumatyczny. Wkręca się w mózg i nie chce zamilknąć.
- Do namysłu mają państwo czas do jutra rana - powiedział doktor i kazał wyjść. Milusi człowiek. Kiedy wyszliśmy z gabinetu zobaczyłem moje rodzeństwo z Ratliffem i Laurą. Ten pierwszy obejmował pocieszająco Rydel, a Laura trzymała za rękę Rikera. Coś ścisnęło mnie w sercu. Auć!
- I co? - spytał Rocky wstając z plastikowego krzesełka. Mama sprzedała im informacje.
- On nie może stracić głosu! - wrzasnął Riker. Laura pokręciła ze smutkiem głową. Jeszcze do końca nie przekonała się do naszej muzyki szczególnie do ''love me'' Justina. Wariatka!
- Przecież bez tego głupka nie będzie R5 - wtrącił się Ratliff za co oberwał od Rydel z łokcia. Przez chwile staliśmy w milczeniu.
- Muszę się spakować - wychrypiałem i zachciało mi się płakać. Bałem się, ale to chyba nie dziwne. Chłopaki też mają uczucia i potrafią wytworzyć słoną ciecz z oczu.
- Twój wybór. Zawsze będziemy z tobą - powiedziała Delly i mocno mnie przytuliła. 


Oczami Laury:
Kiedy Ross wyszedł z gabinetu jego oczy były takie smutne, a twarz skamieniała. Pani Lynch opowiedziała wszystko drżącym z emocji głosem. Przecież on nie może stracić tego swojego okropnego głosu! Dlaczego? Bo kto niby będzie mnie denerwował, wrzeszczał na mnie, śmiał z mych gaf i śpiewał? Śpiewał dla mego serca? To znaczy....ten..dla fanów. Pamiętam jak tydzień temu zagrali dla mnie na żywo ''Crazy stupid love''. Przyznam szczerze, ze zakochałam się w tej piosence. Wdarła się do mego serca i już na zawsze tam pozostanie. Jeszce nigdy nie słyszałam ich muzyki i bardzo żałuję. Są świetni, zajebiści, cudowni. A blondyn ma wyjątkowy talent. 
Kiedy wróciliśmy do domu chłopak zaszył się u siebie w pokoju, a my poszliśmy na naradę do salonu.
- Najlepsze wyjście to operacja - powiedział pan Lynch. Pokiwaliśmy głową. Popatrzyłam na okno, za którym zakwitała noc. Piękna, tajemnicza i mroczna. Skrywająca pod swymi skrzydłami cuda o których nam się nie śniło. Te słodkie i pełne grozy tajemnice. Niektórych lepiej nie wyciągać z mroku. Wielu próbowało i wielu zbyt bardzo pożałowało swych czynów...
Nagle czyjaś ręka oplotła mnie w tali i ktoś delikatnie dotknął ustami mej skroni. Uśmiechnęłam się. Riker. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i głupia sprawa. Pomyślałam jakby to było z Rossem tak siedzieć. 
Nagle usłyszeliśmy głośny trzask i huk. Poderwałam się na równe nogi. Hałas dochodził z pokoju blondyna. Pani Lynch ruszyła ku schodom.
- Niech się pani nie obrazi, ale ja lepiej pójdę - zatrzymałam ją. Kiwnęła głową, a ja pobiegłam pod drzwi chłopaka.
- Ross? - spytałam, a odpowiedziała mi cisza. ostrożnie weszłam do środka. Ross stał przy oknie oparty o parapet ze spuszczona głową.
- Idź sobie - wywarczał cicho - wynoś się!
Jego głos mimo, że inny to tak podobny do dawnego.
- Nie - powiedziałam stanowczo. Jak ja dobrze wiem co on teraz czuje. Straszna nienawiść, żal, strach, bezradność i  ból w sercu -0 nie mam nawet zamiaru!
Opuścił niżej głowę i zaśmiał się nerwowo z wściekłością.  Czy się bałam w tamtej chwili? No jasne, ze tak. Ale nie o siebie. O niego. Ja byłam w stanie posunąć się do wbicia w serce noża, a on? Niespokojnie podeszłam bliżej. Ross odskoczył od okna i podszedł do mnie. Jego oczy były czarne jak węgiel. 
- Ty wiesz jak to jest być bezsilnym - powiedział i złapał mnie za ramiona - jak pozbyć się tego cholernego uczucia?!
- Ja je dusiłam w sobie - szepnęłam. Jak ja mam mu pomóc w cierpieniu?! Jak?!!!
- Chcę aby było jak dawniej - powiedział z rozpaczą. Łzy pojawiły mi się w oczach. Rozluźnił uściska, a ja mocno go przytuliłam. Potrzebował tego tak jak ja wtedy w szpitalu.
- Dziękuję - usłyszałam przy uchu.
- Nie masz za co, nie masz.. - odparłam i mocniej się w niego wtuliłam.


Oczami Rydel:
Stałam w drzwiach i im się przysłuchiwałam. Laura bardzo dobrze rozumie Rossa, a on ją. Są jednością jednak oboje zbłądzili. Trzeba pokazać im drogowskaz. Wczoraj wieczorem Riker rozmwiał ze mną i wiem jak to ''BIG LOVE'' zaistniało między nim, a Laurą. Mój starszy brat przyzwyczaja się do nowej roli w której ma dziewczynę i chce się przyzwyczaić, a debil nie znalazł nikogo innego  iw ten sposób Lau padła jego ofiarą. Odetchnęłam z ulgą, ale dlaczego zrobili z tego taką tajemnicę? Ponieważ ten głupek chciał sprawdzić swoją realność. Przyznać muszę, zę Laurze należy się Oskar. 
Gdy patrzę na Lau i Rossego robi mi się ciepło na sercu.
Część naszego życia polega na poszukiwaniu tej jednej osoby, która zrozumie naszą historię. Często okazuje się, że wybraliśmy niewłaściwie. Człowiek, o którym sądziliśmy, że rozumie nas najlepiej, odnosi się do nas później ze współczuciem, obojętnością albo wręcz antypatią. Z kolei ludzie, których obchodzimy, dzielą się na dwie grupy: tych, którzy nas rozumieją i tych, którzy wybaczają nam najgorsze grzechy. Rzadko zdarza się trafić na kogoś, kto ma obie te cechy naraz










P.S. Możecie mnie zabić. Rozdziały są coraz krótsze i gorsze. Przepraszam, chociaż bardzo się staram nie wychodzi mi. Ta historia nie ma już dla mnie za dużej przyszłości. Na początku było dla mnie to bardzo fajne, ale z czasem straciło smak. Ale mam jeszcze jeden blogi  historię i drugi blog z Madzią :***

Kocham was<3
Dedykacja dla:
-Wszystkich moich czytelników <3





Majka`