czwartek, 27 lutego 2014

XD

Dzisiaj jest czwartek. Tłusty. Opływający w słodyczach, pączkach, tłuszczach. Cieszmy się :D


 
 Paczami se na to zdjęcie, a ich oczy mówią ''pączki!!!''. Rocky najlepszy c'nie?


Więc życze udanego, pączkowatego czwarteczku :****






 Majka`

wtorek, 25 lutego 2014

16. Patrzysz na mnie i przytulasz - nigdy nie przestawaj....

1 miesiąc później
Oczami Laury:
Promień słoneczny wdarł się w mą duszę i zawładną nią. Nastała wiosna w moim życiu. Najpiękniejsza jaką przeżyłam i miałam styczność. Wszystko mnie raduje, a dni wypełnione są radością i uśmiechami prosto z serca płynącymi.
Razem z ojcem i Harrym przeprowadziliśmy się na Florydę, ponieważ państwo Lynch zmienili miejsce zamieszkania na florydzkie. Tata nie miał nic przeciwko, wręcz przeciwnie. Z chęcią opuścił dom i miasto które tak bardzo przypominało mu mamę. Zamieszkaliśmy we wspaniałym domu otoczonym bogatym ogrodem. A naszymi sąsiadami są moi dawni wrogowie. Niewiarygodne jak życie potrafi zmieniać, a los coraz częściej płata nam figle. Nigdy nie pomyślałabym, ze będę siedziała nad morzem z moim dawnym przeciwnikiem i patrzyła na zachodzące słońce, które rzuca na nasze szczęśliwe twarze ostatnie promienie.
Razem z R5 bardzo się zżyłam. Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, ponieważ mamy nauczanie domowe. Trzy razy w tygodniu cały dzień. To nie dużo, a zawsze jest fajnie. Nasza nauczycielka nazywa się Megan i ma 40 lat. Jest szczupła i ładna. Długie blond loki i zawsze szeroki uśmiech. Momentami przypomina mi mamę, jednak za bardzo jest od niej inna. Zawsze tak będzie. To co było nie wróci, a to co jest niedługo odejdzie. Mimo, ze bardzo staralibyśmy się go zatrzymać nie damy rady.
W ciągu tego miesiąca wiele się wydarzyło. Przeprowadzka, nowa przyjaźń i powrót do życia. W moim nastała nowa era. Najbardziej pomaga mi Rydel, Ross i Harry. To oni są moimi Aniołami na ziemi. To w nich odnalazłam cos czego mi brakuje. Tego ciepła i ogromu miłości. 
Siedziałam sobie w altance i wsłuchiwałam w śpiew ptaków. Nagle ktoś oklapł obok mnie. Otrząsnęłam się z  zadumy i popatrzyłam na osobę obok. Tym kimś okazał się Riker. Jego mina była nie tęga, a oczy jakoś tak lśniły.
- O! Hej... - wydukałam - co jest?
- Mi? Nic - wybąkał i poprawił się na ławce. Jego coś trapi i trzeba mu pomóc. Riker jest świetnym chłopakiem i bardzo go lubię. Uwielbiam słuchać jak gra na gitarze lub cicho podśpiewuje. Mamy mnóstwo tematów do rozmowy i nigdy się nie nudzę w jego towarzystwie. Zresztą jak z każdym Lynchem.
- Powiedz - poprosiłam. Chłopak wstał i kazał zrobić mi to samo. Po chwili wziął mnie za rękę i zaczęliśmy iść w stronę plaży. Mamy tam swoje ulubione miejsce na skałkach. Nikt tam nie chodzi bo po co łazić na skały? A nam się tam podoba. Tym razem usiedliśmy z Rikem na małym kamieniu i blondyn zaczął mówić. Słuchałam go uważnie.
- Oczywiście, ze ci pomogę - uśmiechnęłam się.
- Dzięki Lau! Jesteś najlepsza - powiedział i mocno mnie przytulił. No wiem przecież!


Oczami Rossa:
Siedziałem z resztą w salonie i oglądałem telewizję. Riker gdzieś wyparował tak jak Laura, a Harry siedzi na fotelu i żry popcorn. Nagle drzwi trzasnęły i do salonu wszedł Riker. Ale nie był sam. Szczęka mi opadła, a Rydel wrzasnęła jak dziki kot. Otóż obok mojego brata stała Laura, która trzymała go za rękę. Ich palce były splecione! Ja chyba zwariowałem. Oni do siebie nie pasują, no!!!
- Wy...te...? - jąkał sie oniemiały Harry. Riker usiadł obok Delly i wziął Lau na kolana. Ta przytuliła się do niego i zaczęła bawić kołnierzykiem Rika.
- Jesteśmy - powiedziała pewnym głosem Laura i pocałowała (fuuuujjj) Rika w policzek. Ten tylko kiwnął głową i objął ja w tali.
- Wow - wydukałem. Wszyscy na mnie spojrzeli. Wzruszyłem ramionami.
- To gratulujemy - powiedziała smutnym głosem Delly i wyszła. Ratliff wstał, ale wyprzedził go Harry. Brunet oklapł na kanapę i posłał mi pytające spojrzenie. Po raz kolejny wzruszyłem ramionami. Popatrzyłem na Rockiego. Śmiał się ukryty za książką. Nie czytał jej, bo Rocky nigdy nic nie czyta i w dodatku trzymał ją do góry nogami.
- A jak wy ... - zaczął Ellington. Laura zaśmiała się.
- Yyyyy..ten......Rikus powie - powiedziała plątając się. Riker kiwał głową, a kiedy usłyszał, że on ma powiedzieć zmartwiał. I jaki Rikuś???
- My... to znaczy ja...znaczy Laurusia podobała mi się już od dawna iiiiii jakoś tak wyszło, ze poszedłem do niej i poszliśmy na skałki i jesteśmy razem - wydukał blondyn.Nastała cisza. Riker szeptał coś brunetce do ucha, a ta chichrała się jak dzika. Nie mogłem już na to patrzeć. Coś cisnęło mnie w żołądku, a widok tej ''parki'' powodowała jakieś nieznane uczucie w sercu. Wstałem i wziąwszy kurtkę wyszedłem. Za mną biegli Ratliff i Rocky.
- Idziemy z tobą - powiedział Rocky. Wspólnie ruszyliśmy do najbliższej lodziarni zaczepiani od czasu do czasu o autograf lub zdjęcie. Kiedy tam dotarliśmy kupiliśmy po pucharku ''lodowego cuda'', czyli lodów waniliowo pistacjowych, z adwokatem i toffi oraz z kulkami czekoladowymi.
- To jest dziwne - powiedział Ratliff.
- Mega dziwne - poprawiłem - bo przecież Riker i Laura wcale do siebie nie pasują...
- Nie o to mi chodziło - mruknął Ratliff i przyjrzał się swojej porcji - u mnie pływa mucha!
- Fuj! - Rocky zaśmiał się. Ratliff pobiegł na skargę do kelnerki, a ja i brat jedliśmy w ciszy.
- Jesteś zazdrosny - wypalił brunet, a ja się zakrztusiłem. Kulka czekoladowa stanęła mi w gardle i nie chciała spaść do żołądka. Zacząłem kaszleć. Zleciał się niezły tłum. Rocky wstał szybko i zaczął lać mnie po plecach z taka siłą jakby chciał wyważyć drzwi. Jednak to nic nie działało.
- On się udusi za moment! - krzyknął ktoś, a mi zaczynało brakować tchu. Przed oczami latały czarne plamki, a w głowie kręciło. Nagle ktoś z całej siły przypierniczył mi w żołądek. Odkaszlnąłem czekoladowa kulkę i zacząłem się chwiać. Złapałem za bolące gardło i poleciałem do tyłu.
Ocknąłem się w domu. Bok mnie siedziała mama, tata stał obok niej, a reszta tłoczyła się dookoła.
- Budzi się - powiedział Riker. 
- Co jest? - spytałem dziwnym głosem i zakryłem sobie usta ręką.
- Ross? - spytała Rydel. Popatrzyłem na wszystkich spanikowany. Zacząłem śpiewać:
- Teardrops in your hazel eyes.I can't believe I made you cry.It feels so long. Since we've went wrong. But you're still on my mind. Never want to break your heart. Sometimes things just fall apart. So here's one night. To make it right. Before we say goodbye - jednak to nie był mój głos. Brzmiał tak rdzawo, inaczej. 
- Jedziemy do szpitala - zawołał tata.


Oczami Rydel:
To straszne. Ross stracił głos, Lau i Riker są razem. To nie miało tak być. Miała zaistnieć Raura z Rossa i Laury nie z Rikera i Laury!
Wszystko było dobrze. Ci dwoje zaczęli spędzać ze sobą duuużo czasu, mają wspólne zainteresowania. A teraz co? Ross skrzeczy jak żaba, Laura chichocze z nieśmiesznych żartów Rika, a reszta jest przerażona. Nie wiem co robić. Próbując osiągnąć coś na siłę
od­czu­wamy zaz­wyczaj je­dynie gorzki smak niepowodzenia.Może jednak będzie po mojej myśli z czasem. Kto wie?



P.S. Rozdział krótki chociaż pisałam go długo. Ale może się spodoba lub nie. Zagmatwałam i zrobiłam mętlik.
Dedykacja dla:
* Pyśka  :****
Dołączyłam do bloga Madzi SiS. Komentujcie rozdziały i zaglądajcie. Oczywiście nie zmuszam, a zapraszam:)


Majka`
 

sobota, 22 lutego 2014

15. Dwa słowa, a tak wiele znaczą....

Oczami Laury:
Gapiłam się w błękitne niebo i obserwowałam spokojnie szybujące obłoki, po niebie. Otaczał mnie spokój i cisza. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się tą ciszą. Tak bardzo chciałabym wrócić do domu, do szkoły i spotkać się z nim. Z Rossem. Tak tęsknię, ze aż boli. Nie wiem dlaczego. Jeszcze kilka dni temu pozwoliłabym go zakopać żywcem, a teraz jakby mu ktoś choćby niechcący krzywdę zrobił zabiłabym. Jest on dla mnie najważniejszy na świecie. Jest moim życiem, tlenem, sercem, które mam w piersi. Wypełnia mnie jak nikt inny. Co z tego że nic o nim nie wiem? To się nie liczy. Jeżeli zależy ci na kimś dąż do tego, aby i tej drugiej osobie na tobie zależało. Ross i ja będziemy najlepszymi przyjaciółmi na świecie. Wierzę w to.


Oczami Rossa:
Patrzyłem się na wypełnioną ciuchami szafę. Nie ubiorę się w garniak, an i w podarte jeansy i koszulkę cnie? Albo jakby połączyć te dwa style? Uśmiechnąłem się szatańsko, Rydel mnie ubije. Po namyśle wybrałem białą koszulę na guziki, czarne jeansowe spodnie, białe buty i czarną marynarkę, a jako dodatek czarny kapelusz. Gotowe. Nawet nie było tak trudno. Ale jest jeden problem. Maska. Trzeba kupić. A z tym wiąże się wyjście na zewnątrz. Westchnąłem ciężko. Czas się ogarnąć Ross. Wziąłem prysznic, uczesałem włosy i ubrałem:




 Gotowy wziąłem portfel i wyszedłem. Na kanapie w salonie siedzieli rozwaleni chłopacy, a Rydel w kuchni piekła ciasteczka. Po licho?
- Ross? - spytał nie dowierzając Ratliff. Wszyscy na mnie popatrzyli. Uśmiechnąłem się.
- Ide na miasto - poinformowałem i na nic nie czekając wybiegłem, żeby mnie nie zatrzymali. Zszedłem do holu, a z tatmąd na świeże (na ile to możliwe) powietrze. Potrząsnąłem głową i ruszyłem ulicą. 



Oczami Laury:
Harry przyszedł do mojego pokoju cały w skowronkach. 
- Co jest? - spytałam. Brat podał mi dwa zaproszenia. Otworzyłam jedno zaadresowane do mnie. Szybko prześledziłam o czym jest. Jak sie okazało zostałam zaporszona na bal maskowy. Pękam z radości.
- Szykuj się - Harry poderwał się na nogi - bal dzisiaj o 20:00.
Wytrzeszczyłam gały. Dzisiaj. Przyjrzałam się dacie. Ma rację. Wywaliłam go z pokoju i podeszłam do szafy. Na szczęscie byłam przygotowana na taki wypadek. Wygrzebałam z niej całkiem ładną stylizację:


Tak więc byłam gotowa. A do czasu balu mogłam sobie posiedzieć i pomarzyć. Być w swoim nierealnymi pełnym szczęscia świecie. Świecie gdzie byłabym szczęśliwa.

***

Sala była ogromna zupełnie nie jak zwyczajana hala gimnastyczna, ale co tam! Ustałam na szcycie schodów i zaczęłam schodzić. W tłumie szukałam Harrego. Stał z jakimiś ludzmi i gadał, a po chwili wskazał na mnie. Kiedy byłam na samym dole i zmierzałam ku bratu podszedł do mnie jakiś chłopak i poprosił do tańca. Zgoda no. Niech będzie. Objął mnie i zaczęła lecieć jakaś melodia. Była piękna.


 Cłopak wydawał sie znajomy. Nagle mnie olśniło. Zaczęliśmy tańczyć. Kiedy zbliżał się koniec nieznajomy przyzunął się do mnie i wyszeptał do ucha:
- Dziękuję za bransoletkę
Moje oczy rozszerzyły sie do maksimum. Odsunęłam sie od niego i popatrzyłam w oczy zamaskowane maską (ale zdanie od aut.). 
- Ross? - spytałam. ten zdjął maske i kapelusz. Uśmiechnęłam się i rzuciłam mu na szyję. Usłyszeliśmy zbiorowe ''awwww''. Oderwałam sie od niego i zaśmaiłam. Zauważyłam Harrego w otoczeniu prawdopodobnie reszty R5. Uknuli to!!! Utłukę!
- Ale jakiej bransoletki? - spytałam zdziwiona. Pokazał mi prezent który dostal ode mnie, a ja nic o tym  nie wiedziałam.
- To nie ode mnie - wydukałam - to ja dziękuję za kwiaty i za to - pokazałam mu swój podarek. Jego oczy o mało nie wyszły z orbit.
- To nie ode mnie - wydusił. Popatrzyliśmy sobie w oczy.
- Jeżeli ty, a ni ja nic nie wysyłaliśmy to....... - zaczęłam.
- RYDEL!!!!! - wydarliśmy się jak oparzeni i niespełni rozumu. Dziewczyna zaczęła sie wycofywać.
- Ona nie moze uciec - powiedziałam. Riker i Rocky przytrzymali blondynkę.
- Musiałam jakoś wam pomóc - broniła się - Harry pomagał!!!
Odwróciłam się do brata.
- Ty dostaniesz w domu! - blondyn spuścił ramiona i zrobił minę pobitego szczeniaczka. Wybuchnęliśmy śmiechem. Ten dzień był fantastyczny.




Oczami Rydel:

Mój plan wypalił. Co prawda o mało nie zostałam zgładzona to jestem szczęśliwa. Spotkali się i tańczyli tak, że  cud malina. Byli wpatrzeni w siebie i melodia ich unosiła. Oni nie tańczyli, ale płynęli. A to tylko dzięki mnie. A jak to się stało, ze Ross poprosił do tańca Laurę? Nic trudnego. Od razu zwrócił na nią uwagę. Jest w niej zakochany i rozpozna ją jakby była nawet żabą. Bo to jest miłość. Siła miłości.




P.S. Hej, hej! Rozdział ...jest. Nie udał się, bo pisze go w szybkim tempie, bo jadę niedługo do Torunia.
Dedykacja dla 
* tych panienek co groziły, ze nie ---- na tamtym blogu.
Kocham was <3333






 Majka`

piątek, 21 lutego 2014

Libster Blog Avard *-*

No hej! Dzisiaj zostałam nominowana do LBA przez Lumottu. Dziękuję serdecznie. Na tym blogu to moja 8 nominacja. Jestem zaszczycona i szczęśliwa z tego powodu <3

Pytania od Lumottu:
1. Ulubiona książka

różne, ale ostatnio to ''A gdyby to była prawda...''
 
2. Twoim zdaniem - kiedy człowiek osiąga pełnoletność? (chodzi mi taką 'psychiczną', nie liczba)


Kiedy stać go aby samemu podejmować jakieś poważne decyzje i jak to udowodni
 
3. Kakao vs Cappucino xD


o matulu!!! kakao :)
 
4. Powiedziałaś kiedyś na swoich rodziców 'moja stara' 'mój stary'?


nigdy w życiu. Zawsze ''mamusia'' i ''tatuś'' :*
 
5. Co lepsze (w wykonaniu R5) - Pass Me By or Love Me?


Pass Me By
 
6. Ładnie jest Laurze w krótszych włosach ? Czy lepiej jak miała dłuższe?


dłuższe, ale też w krótkich jej uroczo
 
7. Czy jest jakiś serial, który uważasz za lepszy od A&A?


nie ma takiego moim zdaniem :D
 
8. Raura vs Raia? A może jeszcze inaczej?


Raura bez dwóch zdań :**
 
9. Jesteś za Rikessą?


no jasne, ale jakby Ross i Laura byli razem to dziwne było to by było, bo Riker i Ross to bracia, a Laura i Van to siostry...
 
10. Hahahah, drzewa są fajne? XD Inteligentne pytanie XD


yyyyy..nooo..jasne że tak. Mają takie zielone liście i brązową korę. hehe są super, a szczególnie z domkiem :) 


Moje nominacje:
1.http://r5-blog.blogspot.com/ 
2. http://r5-live-and-love.blogspot.com/ 
3. http://magic-story-raura.blogspot.com/ 

Pytania ode mnie:
1. Ile masz lat?
2. Lubisz pomarańcz?
3. Interesuje cię sport? Jaki?
4. Kogo najmniej z obsady AIA lubisz ?
5. Uważasz, że Ally powinna zacząć chodzić z Austinem?
6. Za co lubisz Rockiego i Rikera?
7. Lubisz mojego bloga? Jak tak to za co i dlaczego?
8. Lubisz pomarańczowy kolor?
9. Opisz w kilku zdaniach wymarzoną randkę. Ale swoją nie opisaną przez Austina lub Rossa, bo to nie fair.
10.  Dlaczego założyłaś bloga?


Dzięki za nominację i do zobaczenia :***






 Wasza Majka`

wtorek, 18 lutego 2014

Uwaga!!!

Kochani moi! Nie wiem kiedy rozdział 15 się pojawi. Nie wiem zupełnie jak go zacząć i wena mnie jakoś opuściła. A w dodatku zaczęłam pisać książkę, muszę napisać opowiadanie na 11 stron na konkurs literacki i nie mam na nic czasu. Oczywiście bloga nie opuszczę, ale problem w tym, że nie mam kiedy napisać nexta. Może pojawi się w tym tygodniu, każdego dnia może zostać opublikowany, ale nie wiem nic. Mam nadzieję, ze mnie nie opuścicie i się nie gniewacie :* I bardzo proszę głosować w ankiecie. To baaardzo ważne, ponieważ główna bohaterka mojej książki musi nosić jakieś fajne imię, a ja nie umiem się zdecydować :)






 Kocham was <333

Majka`

poniedziałek, 17 lutego 2014

14. Bez dro­biazgów można żyć, bez ludzkiej przy­jaźni - trudniej.

 Oczami Laury:
Życie może zmienić z każdą sekundą, w każdej chwili. Jedna osoba, wydarzenie może  doprowadzić aby wywróciło się do góry nogami. Nic nie będzie takie same. Każdy moment będzie przypominał o minionych chwilach. Będzie cie prześladował i nie dawał zapomnieć. Nigdy....
Patrzyłam na mijane w szybkiej jeździe samochody, drzewa, domy i ludzi. Wszystko tętniło życiem, cieszyło się, śmiało. Jednak nie kazdy był szczęśliwy. Samotna dziewczyna w czarnym BMW siedziała oparta  o drzwiczki i trzymała głowę wspartą na dłoniach. Tą dziewczyną jestem ja. Laura Marano. Myślę, myślę i myślę. Moje ciało znajduje się we wcześniej wspomnianym miejscu, ale dusza unosi się daleko, daleko stąd. Jest przy kimś za kim każda komórka mojego ciała tęskni i nie daje zapomnieć. 
Właśnie zmierzam na Florydę razem z Harrym, który siedzi obok mnie i zaczytuje się w ''proroczym śnie''. Pamiętam, że należała ona do mamy. Uwielbiała ją, bo opowiada o prawdziwej, zakazanej miłości. Ludzi z dwóch światów. Biednej córki rybaka i szanowanego syna bogatego męża. Pokonali oni wiele sztormów i poczuli słodki smak szczęścia. Szczęścia za którym tak bardzo tęsknię i dążę całą osobą, całym sercem. Moze i kiedyś ja doznam tego cudownego uczucia....
Nagle do moich uszu doszła całkiem znana mi piosenka. I głos. Głos za którym tak tęsknię. Głos Rossa w piosence ''loud''. Uśmiechnęłam się i wsłuchałam w nią. Była piękna i tak wiele oddawała.









- Niedługo będziemy na lotnisku - poinformował Harry. Otrząsnęłam z zauroczenia i pokiwałam głową. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie dam upustu emocjom. Wytrwam do końca i pokażę światu, że potrafię być silna. Ale czy tłamszenie w sobie uczuć nie jest przypadkiem nierozsądne? Tego nie wiem, ale jedno jest pewne. Wytrwam do końca. Będę silna, nie dam się. Spełnienie marzeń za­leży naj­bar­dziej od two­jej wytrwałości.



Oczami Rossa:
Gapiłem się w zdjęcie klasowe. Sam nie wiem dlaczego je wziąłem. Może dlatego, ze to jedyne na którym jest Marano? Pewnie tak.
Wpatrywałem się w jej uśmiechniętą twarz i błyszczące oczy. Dobra to ostatnie to nie wiem czy tak było, ale podejrzewam, że tak. Ubrana w delikatną różową, koronkową sukienkę w kokardką pod piersiami i tego samego koloru sandałkach wyglądała uroczo, pięknie, niewinnie i słodko. Potem popatrzyłem na pozostałe twarze dziewczyn. Laura miała tylko błyszczące usta od błyszczyka i podkreślone oczy, a tamte TONĘ tapety. Wyglądały ładnie, ale sztucznie. A Laura była taka......świeża. Teraz wiem, że między nami nigdy nie było nienawiści tylko walka o przyjaźń. Oboje chcieliśmy aby to drugie jak najwięcej uwagi nam poświęcało.Pragnąłem jej towarzystwa i tak bardzo do tego dążyłem, ze zupełnie straciłem panowanie nad słowami, czynami i myśleniem. Nawet nad tym. Byłem zaślepiony dążeniem do celu. Chciałbym cofnąć czas do tego jak staliśmy przy szafkach zdzierając na siebie gardła. Wtedy zamiast powiedzieć ''nienawidzę cię'' powiedziałbym ''przepraszam'' i starał się zaprzyjaźnić z nią.
Może nasze życie inaczej by teraz wyglądało? Kariera R5 byłaby nie zawieszona, ja i ona nie rozdzieleni, wszystko było by inne. Szkoda, ale nigdy nikt się tego nie dowie....


Oczami Laury:
Wsiadłam do samolotu i zajęłam miejsce. Obok mnie siedział Harry ciągle męcząc książkę. Uśmiechnęłam się do stewardessy, która podała mi kubek gorącej czekolady i z przerażeniem dojrzała moje bandaże na nadgarstkach, gdy sięgałam po napój. Harry podniósł głowę i odłożył książkę. 
- Co się stało? -spytał widząc w moich oczach zawstydzenie. Zbyłam go ukazując kawałem białego materiału. Zrozumiał bez słowa. Upiłam łyk brązowej, gęstej cieczy. Zrobiło mi się przyjemnie ciepło i słodko. Zupełnie jak wtedy kiedy dotknęłam ust Rossa. Jednak brakowało jego perfum i oczu. Spojrzałam w kubek i w tafli napoju ujrzałam siebie. Westchnęłam. Życie jest takie trudne. Zbyt trudne.... Brak mi wytrwałości. Nie potrafię zapomnieć, żyć jakby nic się nie stało. Gdybym mogła tylko cofnąć się w czasie. Wtedy przy szafkach zamiast wrzasnąć ''nienawidzę cię'' powiedzieć ''przepraszam''. Może wszystko było by inne? Zaprzyjaźnilibyśmy się, ja i on nie zostalibyśmy wywiezieni i bylibyśmy teraz razem w Miami i szaleli. Ale na to pytanie nikt nie zna i nie pozna odpowiedzi. Nigdy.... 
- Prześnij się Lau, jesteś zmęczona - powiedział Harry i przejął ode mnie pół opróżniony kubek. Przeciągnęłam się i wziąwszy od brata puchatą, białą poduszkę zasnęłam.



Oczami Rossa:
- Nigdzie nie idę!!! - wydarłem się i rzuciłem poduszką w drzwi za którymi Rydel usilnie próbowała namówić mnie na wyjście na głupi bal z bandą zamaskowanych ludzi to znaczy na bal maskowy. Na który R5 otrzymało zaproszenie do tutejszego liceum, gdzie ma zabawić. Oczywiście Delly strasznie się na niego napaliła.
- Ale mamy zagrać kilka piosenek i bez ciebie nie da rady, bo śpiewasz! - krzyknęła płaczliwie. Prychałem. Ale mi argument. Dziewczyna łapie się ostatniej deski ratunku.
- Riker lub Rocky za mnie za śpiewa! - zawołałem i opadłem na łóżko plecami. 
- Ale to nie to samo! - upierała się Rydel skomląc pod dziwami do mojej sypialni, gdzie ''szukałem drogi''. A może to dobry pomysł. Rozerwałbym się, zabawił, zapomniał o zaistniałej sytuacji? To ostatnie jest niemożliwe, ale zabawić się można.
- Dobra, pójdę. Daj mi tylko żyć kobieto! - wrzasnąłem. Usłyszałem pis radości siostry. Jak łatwo ją uszczęśliwić!
- Bal jest jutro o 20:00. Maski obowiązkowe!!! - ryknęła uradowana i odbiegła. Wypuściłem z siebie powietrze. Ale się wpakowałem....No ładnie Ross. A jak pogadasz z jakąś laską skoro każda będzie w masce i nie będziesz wiedział czy nie jest lamuską? Ale co mnie to obchodzi? I tak jej więcej nie spotkam i tak, a dla mnie najważniejsza jest Laura. Tylko ona się liczy i tyle powiem wam. O!



Oczami Rydel:
Płaszczyłam się przed tymi drzwiami jak idiotka. On musi tam iść, no! Bo jak nie to cały nasz plan diabli wezmą! Ale szczęście mi sprzyja bo Ross się zgodził i w dodatku to bal maskowy.
Nawet nie wyobrażam sobie jak mój brat cierpi. Co noc wychodzi na balkon i gapi się w rozgwieżdżone niebo jakby szukając odpowiedzi na swoje pytania. Błądzi wzrokiem, po twarzach przechodniów i godzinami patrzy na zdjęcie klasowe. Jego oczy są smutne, przygaszone pełne cierpienia. Nie ma już w nich tych złotych iskierek radości. Na jego ustach już dawno nie widziałam uśmiechu. Uśmiechu za którym tak bardzo tęsknię, tęskni cała rodzina. Pewnie gdybyśmy nie wyjechali wszystko było by inne. Obie te szuje (mowa o Raurze) były by szczęśliwe. W przypadku Laury jakaś część jej duszy na pewno byłaby smutna, bo umarła już dawno, ale sama dziewczyna odzyskałaby radość życia. Ale już niedługo i wszystko będzie dobrze.... Czas to nie dro­ga szyb­kiego ruchu po­między kołyską a gro­bem, czas - to miej­sce na za­par­ko­wanie pod słońcem. 



 P.S. Rozdział krótki i okropny. Strasznie ciężko mi sie go pisało, bo nie miałam pomysłu. To znaczy miałam ale nie umiałam zacząć i wyszło takie cuś czy coś. Nie wiem. Ten rozdział jest najsłabszy chyba jaki napisałam, ale mam pomysł na dalszą część tej historii i następny next może będzie bardziej fajny. Przepraszam za błędy.Czekajcie.
Dedyk dla:
- Alice Lynch - jestes cudowna :** dzięki za ten uroczy wierszyk. A oto on:

 Gdy Ci smutno Gdy Ci Źle
 Przeczytaj Bloga Mai
 Zakochasz Się !
 ~Alice Lynch~

 Dziękuję:)))





 Majka`

sobota, 15 lutego 2014

13. Bo żyć tylko dla ciebie i z tobą...

Oczami Rossa:
Siedziałem na wielkim łóżku i gapiłem się w piękne lustro w bogato zdobionej, złotej ramie. Rama była przepiękna. Z lwimi głowami, kwiatami i tańczącymi ludźmi. A w szklanym odbiciu jasnowłosy nastolatek, z ponurą miną i ciemnymi, prawie czarnymi oczyma. Mama mówi że jak mam jakieś zmartwienie moje oczy przybierają czarną barwę. Tym kimś jestem ja. Gwiazd estrady Ross Lynch. Chłopak bogaty, piękny, słodki, lep na kobitki, uroczy i skromny chłopak. To cały ja. Siedzę w pięknym wielkim apartamencie i gapię się w swoje odbicie. Zastanawiam się co by było gdyby.... od pewnego czasu dużo rozmyślam. Mało śpiewam, śmieję się. A dużo myślę. W tym wszystkim są dwie strony medalu. Ta dobra i ta zła. Pierwsza polega na tym, ze wydoroślałem i jestem inny niż zaledwie miesiąc temu, a ta druga jest okropna. Nasze koncerty odwołane, fani rozczarowani. Moja przemiana tez nie jest, aż tak fantastyczna. Co z tego, ze spoważniałem, co? Stałem się ponury i smutny. Moje życie zmieniło się diametralnie z pojawieniem się Marano. Co z tego, ze  już kiedyś w nim była? Jej osoba istniała tylko czasami, a teraz jest we mnie, tkwi głęboko i co chwila wpełza mi na myśl. Nie umiem zapomnieć jej wyrazu twarzy, bezbronnego ciała, tego jak ta dziewczyna  cierpi. Wydaje mi się że jakąś nadludzką mocą przelała swoje troski we mnie.  
 Nagle drzwi od mojego prywatnego pokoju się otworzyły. Nie to raczej złe stwierdzenie, określenie. One ze świstem się otworzyły i huknęły w ścianę, a po chwili spadły z zawiasów. A przede mną wyrósł nikt inny jak nie Riker. Był przygarbiony, w niewyprasowanej, szarej koszulce i kolorowych skarpetkach w kwiatki chyba Delly.. Popatrzył na mnie i uklęknął patrz cą mi w oczy.
- Gdzie jesteś? - spytał zduszonym głosem. Że co???? - gdzie mój brat? Gdzie podział się roześmiany i szalony Ross, który mi zniknął? - wykrzyczał ze łzami. Położył mi ręce na ramionach i płacząc zaczął mówić:
- Ross  wiem, ze nie jestem wymarzonym bratem. Często prawię kazania, nie pokazuję jak bardzo mi na tobie, na was zależy, jestem zimny i oschły. Nie mówię ''kocham cię'', bo mam nadzieję, że wy to wiecie. Kiedy pierwszy raz wziąłem cię na ręce jak byłeś maleńki doznałem dziwnego uczucia.Mama dała mi ciebie i zaczęła coś mówić do Rydel siedzącej u taty na kolanach i wtedy ty otworzyłeś oczy. Popatrzyłeś na mnie i zamiast zapłakać uśmiechnąłeś się. Wiedziałem, ze będziesz wyjątkowy. Że będziesz wesołym i roześmianym chłopakiem. Takim tez się stałeś. Ale od niedawna gdzieś zaginął mój rozhahany i walnięty braciszek. A za to pojawił się poważny, milczący ja. Nie chcę żeby tak było. Chcę, abyś wrócił! Proszę, Ross błagam!
Riker po swojej przemowie oparł swoją głowę o moją klatkę piersiową i się przytulił. Bardzo powoli docierały do mnie jego słowa. Co z tego, ze niektóre zdania były śmieszne, a inne smutne. Bardziej interesował mnie ich sens. Przytuliłem go i położywszy głowę na ramieniu brata wyszeptałem mu do ucha:
- Też cię kocham i wrócę. Muszę tylko odnaleźć drogę.






Oczami Laury:
Siedziałam na balkonie i wpatrywałam się w horyzont łączący się z niebem. Oba te krajobrazy były takie piękne i podobne do siebie, ale inne. Przypominały mi Rossa. Oboje jesteśmy jak ziemia i niebo. On - niebo, ja - ziemia. Dwa zupełnie inne rzeczy. Jak ogień i deszcz, wenus i mars, słońce i księżyc, radość i smutek. Ale jednak tak podobni do siebie. Coś ciągnie nas do siebie, a ja nie wiem co. To jest takie proste i trudne jednocześnie. Nie wiedzieć co kieruję tobą. Jakaś magiczna moc. Niewidzialna siła, nić, wola, ręka... 
Nagle do mojego pokoju wparował Harry. Podszedł do mnie i ustawszy za wiklinowym krzesłem na którym siedziałam położył mi rękę na ramieniu i westchnął cicho. Do moich nozdrzy dotarł zapach świeżego pieczonego ciasta, woda kolońska brata i piękny zapach trawy. Zaciągnęłam się tą wonią głęboko. Było mi dobrze...Niezwykle dobrze.....
- Spakowałaś się już? - spytał po chwili i usiadł obok. Pokiwałam głową i zamknęłam oczy. Żadne z nas nic nie mówiło. Nie wymagaliśmy zakłócania tej przyjemnej atmosfery słowami. Cisza dawała ukojenie naszym emocjom, które kłębią się w nas niczym jesienny wiatr wśród koron drzew. 
- Tęsknisz za mamą? - spytałam cicho, szeptem. Harry odwrócił głowie w moją stronę i przenikliwie się na mnie popatrzył. Jego wzrok błądził po mej twarzy szukając podpowiedzi co skłoniło mnie do tego pytania. A ja siedziałam w wysuniętym podbródkiem, przymrużonymi oczyma i lekko uchylonymi ustami. 
- Każdego dnia marzę, że ona wróci, przytuli mnie, powie ''kocham cię Harry'', uśmiechnie, pogłaszcze po głowie, zaśpiewa, doradzi. Ale po chwili dociera do mnie, że to już nigdy nie będzie miało miejsca. Łzy cisną mi się do oczu i nie umiem ich powstrzymać. Bardzo to boli. Ale nie tak jak wspomnienia. Nimi żyję każdą sekundą. Wspominam jak układaliśmy wieże z klocków, jeździliśmy na rowerach, bawiliśmy się w basenie lub jak rozmawialiśmy godzinami. A kiedy patrzę w lustro widzę ją. Jej cyjańsko - lazurowe oczy i promienny uśmiech. Ale po chwili mama niknie i widzę siebie. Widzę nastolatka pragnącego ciepła i miłości matki. Matki, której już nigdy nie ujrzy i nie przytuli. Żałuję, ze tak rzadko mówiłem jej jak ją kocham. Jednak codziennie patrze na fotografię, na której znajduje się uśmiechnięta, ale z poważnymi oczami mama i mówię ''kocham cię i nigdy nie zapomnę''. To pomaga mi żyć. Mimo, że ty i mama jesteście różne to odnalazłem w tobie jakiś błogi spokój jaki znajdował się w mamie. Gdybym i ciebie stracił, to straciłbym tak jakby po raz drugi mamę i osobę, którą kocham nad życie. Nic już nie zwróci mamie, życia, ale ty je masz przed sobą. Dla mnie jesteś całym światem. 
W każde słowo wsłuchiwałam się i przetrawiałam je głęboko. Zbyt dobrze rozumiałam sens wypowiedzianych zdań, przez Harrego. Czas leczy rany, ale pozostaną blizny. Już na zawsze. Będą one przypominały o tym co przeżyliśmy i nie pozwolą zapomnieć. Nigdy... Będą nam towarzyszyć każdego dnia. Jak się złamie nogę, to wkrótce się zrośnie. Z ser­cem jest inaczej... Emoc­ji nie da się uleczyć, można je za­led­wie przy­gasić, jed­nak bliz­ny zaw­sze pozostają.  



Oczami Rydel:
Odkąd przyjechaliśmy do wynajętego przez rodziców domu Ross zaszył się w sypialni i nie wychodzi  stamtąd. Jest inny. Nie ma już mojego ciągle rozgadanego i śmiejącego się braciszka. Jest za to przygnębiony i rozdarty chłopak z sercem na wierzchu. Tęskni za Laurą to wie, ale nie wie, że nie jako za przyjaciółką, a za kimś bliższym. Kimś kto zdoła powrócić uśmiech na jego usta. Jak wiosna oddaje nam słońce. Tylko Laura może pomóc wrócić naszemu prawdziwemu bratu. Temu który powie w piątek ''boję się zasnąć , bo gdy się obudzę może być poniedziałek''. Takimi tekstami potrafi rozwalić na łopatki najbardziej napiętą atmosferę. Nawet Riker się śmieje. I to właśnie on najbardziej tęskni za dawnym Rossem. Zmiany przychodzą jak lek­ki wiatr, który po­rusza zasłony o po­ran­ku i jak de­likat­ne per­fu­my pachnące dzi­kimi kwiata­mi, uk­ry­tymi w trawie. Zmiana lo­su choćby jed­ne­go człowieka może zniszczyć świat.  







P.S. Hejka! Rozdział krótki, ale dzisiaj dodany.  Pewnie by go tu nie było gdyby nie Weronika. Mam nadzieję, ze wam się podoba. Moim zdaniem jest przeciętny :/
Dedykacja dla:
- Karci546 - za nasze rozmowy na asku :***
- Weroniki Grześlak - za popędzanie mnie <333
- Cherry Marano - super laski :***
- Elci Tyc - kochanej dziewczyny <333







 Majka`

piątek, 14 lutego 2014

Liebster Blog *-*

Zostałam nominowana do Liebster Blog przez Alice Lynch :***

Pytania od Alice:
1.W którym dniu się urodziłaś ?

   dokładnie  w sobotę 11 wrzenia 

2. Masz jakieś zwierzę ?


psa Tolericę


3. Jakie jest twoje motto?


''czerp z życia jak najwięcej by na koniec powiedzieć
-kurwa fajnie było!''

4. Dlaczego postanowiłaś założyć bloga ?



bo chciałam się podzielić opowiadaniem jakie wymyśliłam XD

5. Chciałabyś żeby R5 zamieszkało w twoim domu ?




no jasne że tak :) było by zabawnie

6. Byłaś na koncercie R5 w Warszawie ?


nie :'(


7. Kim chcesz być w przyszłości?


pisarką, piosenkarką lub aktorką :)


8. Jak masz na drugie imię ?
 

nie mam :)



Serdecznie dziękuję Alice<3

Moje nominacje:
1. http://rurarikessarydellington.blogspot.com/
2. http://my-dreams-will-be-my-future.blogspot.com
3. Road-of-hate-raura.blogspot.com



Moje pytania:
1. Lubisz walentynki?
2. Dostałas coś na walentynki?
3. Lubisz truskawki w czekoladzie?
4. Masz już ferie?
5. Interesujesz się muzyką?
6. Podoba ci się Ellington?
7. Jaką najbardziej lubisz piosenkę R5?
8. Wolisz Laurę czy Maię?
9. Ładna jest Van Marano?
10. Uważasz, że Riker i Laura pasowali by do siebie?


to chyba tyle:) 






 Majka`

wtorek, 11 lutego 2014

Liebster Blog :)

No hej! Zostałam nominowana do Liebster Blog ( po raz kolejny) przez Julkę i Natkę Szmatkę. Serdecznie dziękuję:***

Pytania od Julki:
1. Dlaczego postanowiłaś założyć bloga?

Ponieważ lubię pisać i chciałam się podzielić historią jaką wymyśliłam:)


2. Opisz siebie w trzech słowach.

szalona, wrażliwa i spontaniczna do granic możliwiściXD

3. Czytasz mojego bloga?

No jasne, że tak

4. Lubisz Maię Mitchell?

nie mam nic do niej.

5. W którym miesiącu masz urodziny?

we wrześniu :)

6. Byłaś na koncercie R5 w Warszawie?

nie i bardzo żałuję :(((

7. Ile obecnie piszesz blogów?

dwa, a trzeci jest skończony, chociaż wstawiam czasami jakieś opo :)

8. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka R5?

wszystkie kocham, a tak najbardziej ''crazy love stupid'' uwiodła mnie <3

 9. Miałaś już ferie, masz , czy dopiero będziesz mieć?

 zaczynają mi się 14 lutego :)

10. Narty czy łyżwy?

łyżwy

11. Kim chcesz być w przyszłości?


Pisarką piosenkarką lub aktorką. Najwięcej zadatków mam na to pierwsze (podobno)


Pytania od Natki Szmatki:



1. Co zainspirowało cie do tworzenia bloga?

no cóż...pomysł na opowiadanie 

2. Jaki masz kolor oczu?

kakaowy - czekoladowy:)
  
3. Czy lubisz czytać?

Uwielbiam:))

4. Grasz na jakimś instrumencie?

niestety nie, ale bardzo bym chciała i moje marzenie może się spełni :)))

5. Lato czy zima?

zdecydowanie lato :*

6. Kogo z R5 lubisz najbardziej?

Ross - bo jest megga uroczy i Ellingtona - jest megga śmieszny i zabawny

7. Masz jakieś zwierzątko? Jak tak, to jakie?

pieska Tolericę

8. Jaki jest twój ulubiony kolor?

niebieski i żółty ale też i biały :) 

9. Jaka jest rzecz po twojej lewej stronie?

Jaka? pudełko chusteczek, bo mam katar :D

10. Wolisz dzień czy noc?

dzień <3, chociaż w nocy można dostrzec rzeczy nie widoczne w dzień...

Ja za to nominuję:
1. magic-story-raura.blogspot. com
2. http://auslly-ture-story.blogspot.com/?m=1
3.  my-diary-rllm.blogspot.com
4.  http://elciatyc.blogspot.com/
5. http://jak-ogien-i-deszcz-nie-dobralismy-sie.blogspot.com/


Pytania ode mnie:1. Lubisz owoce morza?
2. Czy chciałabyś mieć takiego brata jak Rocky i siostrę jak Rydel?
3. Masz w domu plakat z R5?
4. Lubisz Deza i Trish? Kogo bardziej?
5. Gdzie chciałabyś spędzić wakacje:
- Paryż
- Włochy
- Rosja????
6. Jaki masz kolor włosów?
7. Bardziej lubisz blondynów, szatynów czy brunetów?
8. Podoba ci się piosenka R5 pt.: ''One Last Dance''
9. Jaką gwiazdę Disneya najchętniej byś poznała? 
10. Lubisz Violettę?

To na tyle. Dzięki za nominację i pozdrawiam:***


 Majka`
 

niedziela, 9 lutego 2014

12. znalazłem mojego anioła Nieoszlifowany diament

Oczami Rossa:
Wsiedliśmy do samolotu i rodzice kazali nam zająć miejsca. Wziąłem Pepsi i z nią na rękach ruszyłem do wolnego miejsca przy oknie. Usiadłem wygodnie w białym fotelu i pogłaskawszy jedwabny łebek Pepsi, spojrzałem obojętnie za okno. Ludzie niektórzy się witali, inni machali w stronę maszyny, a następni odchodzili z płaczem. Nagle mój wzrok padł na średniego wzrostu brunetkę w granatowej sukience i wpatrywała się prosto we mnie. Potrząsnąłem głową na wypadek czy to nie zjawa lub piękny sen. Ale nie, ona wciąż tam stała i patrzyła. Na jej różanych ustach zakwitł najpiękniejszy uśmiech. Uśmiech za który jestem zdolny oddać wszystko. Chciałem wstać, wybiec do niej. Jednak moje ciało przyszpilone pasem bezpieczeństwa do fotela uniemożliwiło ruch. Dziewczyna tylko uniosła dłoń i pokiwała głową. Dotknąłem szyby i samolot ruszył. Odchyliłem się do przodu, aby nie stracić jej z oczu. Pepsi tylko dzięki temu, że tata przekupił pilotów, aby mogła być ze mną na pokładzie głównym przeskoczyła na kolana Rydel siedzącej obok. A ona wciąż tam stała. Jednak jej sylwetka po chwili rozmyła się, gdy wzbiliśmy się w niebo. 
- Nie...! - z moich ust wydał się dziki wrzask. Wszyscy spojrzeli na mnie a ja z ręką przylepioną do szyby gapiłem się w stały ląd - Nie...
Zacisnąłem powieki powstrzymując łzy. Nie wiem co się ze mną dzieje. Przecież ja i Laura byliśmy na początku wrogami, a teraz jesteśmy przyjaciółmi. Tylko dlaczego ja czuję się przy niej taki szczęśliwy, dopełniony? Ale wiem, ze Laura jest dla mnie ważna. Zrobię wszystko aby była szczęśliwa.



Oczami Laury:
Leżałam na łóżku i wgapiałam się w książkę przysłaną dla mnie od taty. Tytuł był tajemniczy, ale ciekawy: ''Dom luster'' (polecam od aut.). Harry siedział na kanapie i grał w coś na telefonie, bo słychać było wesołą, głupią muzyczkę. Od czasu do czasu zerkał na zegar i na mnie. Uśmiechał się głupio albo niespokojnie wyglądał na korytarz. Zachowywał się dziwacznie, to znaczy dziwniej niż zwykle.
Była 15:30 kiedy schował telefon i skrzyżował ręce na piersi. Czułam jak mi się przygląda i czeka aż spytam co chce. Ale nie dam mu tej satysfakcji! O nie, Laura Marano się nie złamie. Mimo że umiera z ciekawości.
- Ross za 20 minut ma samolot - powiedział od niechcenia i wstał. Po chwili krążył po mej czystej sali w te i we wte. Przełknęłam ślinę i opuściłam książkę na kołdrę. Popatrzyłam na zegarek. Za 20 minut Rossa już tu nie będzie. Odejdzie. Pokręciłam głową i wyskoczyłam z cieplutkiej pościli. Moje bose stopy dotknęły zimnej podłogi.
- Jedziemy! - zawołałam i w pośpiechu wyciągnęłam z torby przyniesionej przez Margaret jakieś ciuchy. Wybiegłam z sali i po kilku sekundach znalazłam się w łazience. Przyjrzałam się ubraniom. W rękach miałam granatową sukienkę przed kolano z czarną tasiemką przy dekolcie i czarne sandałki. Szybko się ubrałam i spięłam włosy w koka. Gotowa wbiegłam do mojego ''pokoju''. Był tam Harry i lekarz. Ten pierwszy z bananem na twarzy, a drugi ze zrozumieniem na twarzy.
- Nie zatrzyma jej pan - zwrócił się blondyn do doktora. Facet pokiwał głową.
- Ale uważaj na siebie - polecił wygrażając mi palcem. Zaśmiałam się. Brat porwał moją torbę i oboje jak wariaci dopadliśmy auta Harrego, które stało na parkingu.
- Na lotnisko. Migiem! - poleciałam. Chłopak włożył kluczyki do stacyjki i samochód ruszył. Jechaliśmy szybko, tak, że byłam wciśnięta w fotel i nie umiałam oddychać. Wszystko migało mi przed oczyma z prędkościom wystrzelonej torpedy. Harry jechał szybciej niż wiatr. Byłam przerażona, ale za bardzo mi zależało. Gdy dojechaliśmy na miejsce wyskoczyłam z biednego i spracowanego samochodu i ruszyłam do sali odlotów. I gdzie go nie było. Ani śladu. Zaczęłam biec jak obłąkana. Ludzie patrzyli się na mnie zaskoczeni i ja na idiotkę. W końcu się tak zachowywałam, aż znalazłam się na ogromniastym placu, gdzie znajdował się samolot. Popatrzyłam w jego okienka. Był. Patrzył na mnie zaskoczony, smutny, szczęśliwy i uspokojony. Jego oczy zasłonięte były burzą. Burzą jaka można spotkać tylko na oceanie. Orkan uczuć dął w jego tęczówkach. Nie wiedział co robić. Tak jak ja. Biec do niego czy stać i się pożegnać. Wybrałam to drugie, po pierwsze było raczej nierozsądne. Uniosłam dłoń do góry, a krystalicznie czyta łza spłynęła mi po policzku. Nie widział jej. Lepiej. On za to dotknął szyby i samolot ruszył. NIE!!!! On nie może mnie zostawić. Nie może.... Ale dlaczego? A dlatego, że jest dla mnie ważny. Jest dla mnie przyjacielem. Nagle ktoś dotknął mego ramienia. Odwróciłam się i zobaczyłam lazurowe oczy. Oczy, które tak kocham. Z płaczem wtuliłam się w silne i bezpieczne ramiona brata. Głaskał mnie po włosach i uspokajał. Ale nie to się liczyło. Po prostu był....
- Wracamy do domu - powiedział i zaprowadził mnie do auta. Wsiadłam i oparłam głowę o szybę. Nagle ni z tond ni  zowąd zaczął padać deszcz. Najpierw jedna kropla, potem druga i wreszcie całe stado łez nieba. Pogoda idealnie odzwierciedlała moje uczucia. Starłam samotną łzę i patrzyłam na ulice pełne ludzi szukających schronienia i z parasolami. Westchnęłam ciężko i popatrzyłam na brata. Jego wzrok wlepiony w jezdnię, a ręce zaciśnięte mocno na kierownicy.
Po kilkunastu minutach dotarliśmy pod naszą piękną willę. Nic się nie zmieniło. Trawnik idealnie przystrzyżony, kamienne schodki błyszczące, kwiaty piękne i kolorowe, altanka biała i otoczona niebieskimi różami, a oczko wodne z mostkiem zadbane. Wszystko takie idealne...Ale to tylko pozory. Życie stwarza pozory, aby nie było tylu zmartwień. Harry wziął moją torbę i wysiedliśmy z auta. Na ganek z uśmiechem na twarzy wybiegła Margaret. 
- Laura! - zawołała. Zaśmiałam się blado i rzuciłam jej w ramiona. Nagle usłyszałam jak ktoś idzie w naszym kierunku. Czyjeś buty uderzały o wypolerowany, lśniący parkiet. Gosposia puściła mnie i odwróciła w stronę owej osoby zmierzającej w naszym kierunku. Po chwili ten ''ktoś'' stanął przed nami w pełnej krasie. Był to ojciec. Ubrany w drogi i stylowy garnitur. Starannie ogolony i ...sztywny. 
- Witaj. Mam nadzieję, ze się lepiej czujesz - powiedział. Zatkało mnie. Czy on pamięta jak mam na imię? Czy pamięta jaki jest mój ulubiony kolor, kwiat, instrument? Czy pamięta ile mam lat? 
- Dziękuję, czuję się znacznie lepiej - skłamałam. Czułam się okropnie. Moje serce płakało, dusza krzyczała, a ciało było jakby wyprane w błocie. Nastała niezręczna cisza. 
- Po jutrze jedziesz do Nowego Yorku na tydzień - powiedział po chwili zmieszany ojciec. Pokiwałam głową. Ale zaraz, zaraz....co!!!??? Jaki Nowy York!?
- Że co? - moja inteligencja wynosi 0. Tata popatrzył to na mnie to na Harrego.
- Przecież ci mówiłem, że jedziesz na małe wakacje - powiedział blondyn i podszedł do mnie. Skinął ojcu głową na co tamten nawet nie zwrócił uwagi. 
- Ale rok szkolny... - mamrotałam, ale w pewne chwili przypomniało mi się, że mam mieć nauczanie indywidualne. Normalnie cudownie! Skaczę z radości!!! Po chwili tata poszedł do gabinetu, a ja i Harry do mojej sypialni. To niewiarygodne jak ja się stęskniłam za moim łóżkiem i pokojem!
Tak przyjemnie było zanurzyć się w stosie poduszek i wejść do pełnej ciuchów garderoby lub osobistej i pachnącej ładnie łazienki. 

Oczami Harrego:
Nie mogłem patrzeć w smutne oczy Laury i jej wykrzywioną bólem twarz. Ta dziewczyna nie zasłużyła sobie na takie życie. Powinna śmiać się, tańczyć, śpiewać, czerpać z życia jak najwięcej by na koniec powiedzieć ''kurwa fajnie było!''. A zamiast radości z życia ma tylko cierpienie. Widzę jak patrzyła, gdy samolot wzbijał się w powietrze. Jej serce będzie na niego czekało albo przyjdzie niespodziewana ulga...


Oczami Rydel:
Przyszła. Wiedziałam, że tak będzie, ale obawiałam się że nie zdąży. Co prawda było trochę późno, ale i tak dobrze. Ross o mało nie wylazł ze skóry i nie stanął obok. Toczył wewnętrzną walkę gdzie wygrał rozum, a serce teraz cierpi straszne katusze. Niby się pożegnali, ale ogień w ich sercach nie osłabł, a wybuchł z nową mocą jakby dolano do niego oliwy. A ta oliwą było pożegnanie. Pożegnanie, którego już nigdy nie będą chcieli powtórzyć. Nie na każde żeg­naj da się od ra­zu pożegnać.  








 P.S. Cześć! Rozdział krótki, ale jestem nawet zadowolona. Wyszedł mi całkiem dobrze. Wszystko zaczyna nabierać barw i to mnie kręci. Heh, ale nie o tym będę teraz gadała. 
Dedyk dla:
* Weroniki Markowskiej

W następnym rozdziale dowiecie się:
* gdzie pojechało R5 i  rodzicami i Pepsi
* kogo Laura spotka na ''wakacjach''

To tyle. Zdradzić więcej nie mogę, bo będziecie za dużo wiedzieli, a to będzie rozdział-niespodzianka :)



(ktoś zazdrosny??)
Majka`

piątek, 7 lutego 2014

11. Odległość wzmacnia tęsknotę i nie pozwala zapomnieć o spędzonych z tobą chwilach....

Oczami Rossa:
Otworzyłem oczy i spostrzegłem, że przez niezasłonięte okna do pokoju wpływa jasny strumień światła. Oświetlał moje rozgrzebane łóżko i moją zmęczoną twarz. Przetarłem oczy i wstałem. Dopiero teraz zauważyłem, że jestem w ubraniach, a gitara na której grałem do późna leży na podłodze z zerwaną struną. Westchnąłem ciężko i wygrzebawszy z komody czystą bieliznę wszedłem do łazienki. Tam zrzuciłem z siebie wczorajsze ciuchy i wrzuciłem do kosza na brudne ubrania. Po chwili strumienie chłodnej wody obmywały moje, spięte ciało. Czerpałem radość z każdej sekundy relaksującej kąpieli i odprężającego morskiego zapachu żelu pod prysznic. 
Ale wszystko co dobre się kończy. Wytarłem się i ubrałem w bokserki. Stanąłem przed lustrem i przeczesawszy włosy opuściłem pomieszczenie. Wszedłem do ogromnej, zapełnionej różnymi ciuchami i butami garderoby. Wybrałem czarne spodnie i pomarańczową koszulę na guziki. Do tego czarne trampki i odziany rzuciłem się na wyrko. Popatrzyłem na błękitne niebo za oknem. Było takie spokojne. Przeciwieństwo brzy mojej duszy. Nagle ktoś zapukał. Jęknąłem i pozwoliłem szkodnikowi owemu wleźć do mego cudnego królestwa. Jak się okazało była to uśmiechnięta Delly.
- Wstawaj Ross. Za trzy godziny mamy samolot - powiedziała. Mruknąłem coś i przekręciłem się na drugi bok. Plecami do niej. Usłyszałem westchnięcie i jak materac lekko się ugina. Siostra położyła mi dłoń na ramieniu i delikatnie ścisnęła.
- Błagam Ross... - zaczęła, ale jej przerwałem.
- Przestań i wyjdź - warknąłem niemiło. Jednak od razu pożałowałem. Zawsze do swoje rodzeństwo szanowałem i broniłem. Zdarzało mi się im dokuczyć, ale nigdy nie krzyknąłem na Rydel. Chłopacy to co innego... - proszę....
Dziewczyna bez słowa wstała i coś położyła obok mnie. Po chwili trzaśnięcie drzwi oznaczyło, że wyszła. Zamknąłem oczy wziąwszy gitarę zacząłem ją naprawiać i stroić odpowiednio. Zupełnie nie zwracałem uwagi na to co Delly mi zostawiła. Zupełnie o tym zostawiłem i kiedy opadłem na łóżko tyłem poczułem pod plecami niewygodne, twarde coś czy cuś. Usiadłem i wziąłem do ręki małe czarne pudełeczko. Otworzyłem wieczko,a  tam bransoletka:




 Wziąłem ją do ręki i obejrzawszy odłożyłem obok, bo mój wzrok przykuła maleńka, zapisana karteczka. Otworzyłem ją i zacząłem czytać:
'' Życie moje odmieniłaś, każdą chwilę w szczęście zmieniłaś. Będąc z Tobą jest mi jak w niebie, czekam wciąż na Ciebie. Bez Ciebie życie straciło by blask. L.M.''
Przeczytawszy nogi się pode mną ugięły. Gdybym nie siedział nie wiem co by się stało. Pewnie leżałbym na podłodze. Założyłem szybko bransoletkę i uśmiechnąłem lekko. Jednak o mnie pamiętała. Rozanielony wyciągnąłem z szafy żółtą walizkę z moim wyzłacanym imieniem i wszedłem z nią do garderoby. Zacząłem pakować najodpowiedniejsze według mnie ciuchy, buty i dodatki. Walizka niby mała, ale wszystko pomieściła wraz z laptopem, ładowarką, zeszytem na piosenki i inne duperele. Ale ważyła całkiem sporo. Z trudem przetransportowałem ją na korytarz po czym zasapany zacząłem ogarniać sypialnię. Łóżko pościeliłem szybko, zasłoniłem rolety ii powyrzucałem papierki do kosza.
- Gites - mruknąłem zadowolony i wziąwszy walizkę zszedłem do kuchni. Był tam już Ellington i jadł tosta na połowę z Pepsi. Moim szczeniaczkiem:




 Pepsi ma 2 miesiące i dostałem ją od rodziców w nagrodę za super stopnie. Tróje też się liczą. W końcu ciężko pracuję. A tak poza tym miałem tylko 2... A dlaczego takie imię dostała? Ponieważ piłem akurat pepsi, kiedy tata wręczył mi wielkie różowe pudełko i kazał otworzyć. Miałem napój w ustach, a kiedy zobaczyłem prezent wszystko znalazło się na biednym szczeniaku. 
Ale wracając do tematu. Uśmiechnąłem się na powitanie, a brunet pomachał mi i dał kawałem tosta Pep.  Ja za to wsadziłem głowę do lodówki. Dosłownie. Było tam pusto, nie licząc światła i maleńkiego kawałka sera i do połowy opróżnionej butelki mleka. Nienawidzę obydwóch rzeczy. Ale jestem głodny. Wziąłem butelkę i odkręciwszy korek powąchałem ciecz. Fujjjj. Nienawidzę mleka, ale jeszcze bardziej sera. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem pić. Kątem oka zauważyłem jak Ell i Pepsi na mnie patrzą. Ten pierwszy z rozdziawioną buzią tak, że widać było na wpół przeżutego tosta, a Pep dlatego, że było to chyba interesujące jak dla jej maleńkiego móżdżku.
- Ty pijesz mleko? - wydusił zaskoczony Ratliff. Wzruszyłem ramionami nie przestając pić. Aby nie czuć smaku białej cieczy, która znajdowała się wcześniej w wymionach krowy wstrzymywałem oddech. Przyznam szczerze, że nie wiele to pomogło. Kiedy butelka była pusta wyrzuciłem ją do kosza i jak strzała pobiegłem do łazienki umyć zęby. Po drodze minąłem zdziwionego tatę i Rockiego z walizką i telefonem w zębach. Kiedy moje kiełki były czyste i wynitkowane ruszyłem po gitarę. Prawie o niej zapomniałem. Kiedy byłem w pokoju ktoś o mało nie wyrwał moich drzwi z zawiasów. Tym brutalem okazał się Riker.
- Zbieraj się młody - wyrzęził. Czerwony ze złości podszedłem do brata.
- Puka się debilu. A jakbym coś robił?! - ryknąłem. Blondyn zarechotał jak żaba. Identycznie przez kawałek sera w buzi i odszedł chichocząc. Policzyłem do dziesięciu i wziąwszy pokrowiec z gitarą zamknąłem drzwi i zszedłem do salonu. Była tam już cała rodzina. Mama poprawiała Rikerowi krawat, Rydel i Rocky gadali, a Ellington i tata oglądali w telewizji ''Hannah Montana''. Co gorsze z zainteresowaniem. 
- Rossy choć tu - mama przywołała mnie do siebie. Podszedłem,a  ona od razu zaczęła poprawiać mi kołnierzyk i włosy.
- Czesałbyś się - burknęła. Wyrwałem się oburzony.
- Przestań mamo - warknąłem poprawiając dzieło mamy. Usłyszałem chichot i poczułem jak coś drapie mnie po nodze. Spojrzałem w dół, a na podłodze stała Pepsi i patrzyła na mnie błagalnie. Wziąłem ją na ręce.
- Jedziemy maleńka - szepnąłem i odstawiłem. Rydel nagle pojaśniała. Jej twarz ozdobił uśmiech, który przyfruną w jednej sekundzie. Dopiero teraz spostrzegłem, że zauważyła bransoletkę na moim nadgarstku. Odwzajemniłem uśmiech. 
- Zbieramy się dzieciaki - usłyszałem tatę. Wszyscy wstali i wzięli swoje walizki. Riker wyłączył telewizor mimo sprzeciwów Ratliffa i wyszliśmy. Nie dość, że targałem ciężką walizkę i gitarę, to jeszcze miałem na smyczy Pepsi i jej osobisty pakunek w ślicznej różowej walizce z literką P. I wtedy zobaczyłem dużą, czarną i piękną limuzynę. Była to ta, którą zawsze jeździmy na koncerty i inne takie, a czasem nawet do szkoły. Tata otworzył bagażnik i zaczął pakował nasze bagaże. Gitarę wziąłem ze sobą. W limuzynie usaodłem naprzeciwko okna, a Pepsi posadziłem obok. Ale mój błogi spokój został zmącony przez Rockiego i Ratliffa, którzy wepchakli się po moje obie strony. Po chwili wyłączyłem się zupełnie. Moje myśli poleciały do pewnej osoby. Brunetki z blond końcówkami, czami płynącymi czekoladą i uroczym uśmiechu. Myślałem o mojej przyjaciółce. Laurze Marano. Myślałem o tym jak się kąpie ( bardzo przyjemne), ubiera ( mniej, ale też całkiem fajne), czesze, maluje, jedzie do szkoły, śmieje i rozmawia. Tak chciałbym tam być!
- Młody żyjesz? - usłyszałem jakby w oddali głos taty. Otrząsnąłem się z zamyślenia.
- Tak, tak... - bąknąłem speszony.
- Coś mnie się inaczej widzi - uśmiechnęła się mama - masz taki rozanielony uśmiech, maślane oczy z iskierkami i zarumienione policzki. Zakochałeś się?
Wytrzeszczyłem gały. Żeeeeee coooooo?!!!
- Nie -zaprzeczyłem, a przed oczami pojawiła mi sie Marano. Odgniłem jej obraz od siebie - nie mam w kim.
Rydel prychnęła, a mama potrząsnęła głową. Nie jest fajnie kiedy wszyscy się na ciebie gapią, prawda? To chyba wiecie jak sie w tamtej chwili czułem... Tylko Pepsi spała spokojnie obok mnie i pochrapywała. Wziąłem gitarę. Wyjąłem ją z pokrowca i zacząłem grać. Riker wyłączył radio i każdy zaczął słuchać granej przeze mnie melodii. Wymyśliłem ją już dawno, ale tekstu nie miałem.
Nagle coś mnie natchnęło i zacząłem cicho podśpiewywać, ale z czasem coraz głośniej. Mój głos tłumiony przez ciasną przestrzeń był dobrze wymodulowany:


Nie chcę być sławny,
I nie chcę być, jeśli nie mogę być z tobą.
Wszystko, co jem, jest bez smaku,
Wszystko, co widzę, nie porównam do Ciebie.
Paryż, Monako, Vegas,
Wolałbym zostać z tobą.
Gdybym miał wybór!
Kochanie, jesteś najlepsza,
Nie mogę myśleć, że ciebie kiedykolwiek stracę.
A ja po prostu chcę być z tobą.
Tak, nigdy nie mam dość!
Kochanie, oddałbym wszystko,
Oddałbym to wszystko, jeśli nie mogę być z tobą
Wszystkie z tych rzeczy, do bani,
tak to wszystko jest do bani, jeśli nie mogę być z tobą.
Nie oscar, nie grammy,* nie rezydencji w Miami.
Słońce nie świeci, niebo nie jest niebieskie,
Jeśli nie mogę być z tobą.
Mogę pływać po całym świecie,
Nadal nie znajdę miejsca,
Tak pięknej jak ty dziewczyny,
A tak naprawdę, kto ma czas do stracenia?
Nie mogę nawet zobaczyć przyszłość,
Bez ciebie, wszelkie kolorowe skarpetki znikną
Nie ma sposobu żebym stracił cię,
Nikt na świecie nie mógłby kiedykolwiek zająć twojego miejsca.
Nie, niby nie może zastąpić.
Tak, nigdy nie mam dość!
Kochanie, oddałbym wszystko,
Oddałbym to wszystko, jeśli nie mogę być z tobą
Wszystkie z tych rzeczy, do bani,
tak to wszystko jest do bani, jeśli nie mogę być z tobą.
Nie oscar, nie grammy,* nie rezydencji w Miami.
Słońce nie świeci, niebo nie jest niebieskie,
Jeśli nie mogę być z tobą.
Jeśli nie mogę być z tobą,
Jeśli nie mogę być z tobą.
(Jeśli nie mogę być z tobą) Jeśli nie mogę być z tobą, oh
(Jeśli nie mogę być z tobą) ooh, oh to jest do bani.
Jeśli nie mogę być z tobą!
Wszystkie z tych rzeczy, do bani,
tak to wszystko jest do bani, jeśli nie mogę być z tobą.
Nie oscar, nie grammy, nie rezydencji w Miami. *
Słońce nie świeci, niebo nie jest niebieskie,
Jeśli nie mogę być z tobą.
Jeśli nie mogę być z tobą,
Jeśli nie mogę być z tobą.
Z tobą.

Kiedy skończyłem usłyszałem oklaski. Uśmiechnałem się i popatrzyłem dookoła. Riker wszystko kamerował, mama i Rydel ocierały łzy, a reszta słuchała mnie w skupieniu. Nawet Pep się przebudziła i łypała na mnie przyjaźnie i jakby ze zrozumieniem!
- To było piękne kochanie, dla kogo to śpiewałeś Rossy? - spytała mama. Nie odpowiedziałem tylko dalej głaskałem struny i rozkoszowałem się słodką ciszą. 



Oczami Rydel:
Ross grał tak pięknie. Włożył w tą piosenkę całe serce i uczucie. Nie umiałam opanować łez. Nagle dostałam sms. Spojrzałam na wyświetlacz. Od Hrrego. Nie myślcie sobie za dużo. Harry to tylko kolega, a wogóle to nie jest w moim stylu. 
''Wszystko układa się tak jak zaplanowaliśmy. Lau jest w 7 niebie'' przeczytałam i uśmiechnęłam się. Szybko wystukałam odpowiedź.
''Ross też. Nawet napisał o niej piosenkę tylko głupek się nie przyzna. Mam kolejne pomysły. Czekaj na wskazówki''. Wysłałam i spojrzałam na Rossa. Oczy miał zamknięte i delikatnie głaskał struny, nucił co w jego przypadku jest to nowość. Zazwyczaj głośno śpiewa lub wcale. A tutaj niespodzianka. 


Oczami Rossa:
Nuciłem sobie. Sam dla siebie. Nikt mi nie przeszkadzał, bo każdy był zajęty sobą, albo rozmówcą. Nawet Pep miała robotę. Obszczekiwała ludzi, kiedy staliśmy na światłach.
- Jesteśmy - powiadomiła mama i szofer otworzył nam drzwi. Oczywiście na pierwszym kroku oślepił mnie blask fleszy, wrzaski, pytania, krzyki, śpiewy i inne. Zostałem otoczony. Pierwszy raz byłem przerażony. Riker zauważył to i pociągnął mnie za ramię. Dał ciemne okulary i podał, czarną, skórzaną kurtkę. 
- Dzięki - bąknąłem zawstydzony własną nieporadnością.
- Nie ma sprawy - odparł i ramię w ramię dołączyliśmy do reszty. Nasze bagaże powędrowały na jakiś wózek i zniknęły w samolocie.
- Idziemy - powiedział tata. Zgodnie ruszyliśmy w stronę maszyny. Dokładniej rozglądałem się w tłumnie. Ale jej nie było. Nadzieja matką głupich, chociaż umiera ostatnia....

Oczami Rydel: 
Widziałam jak mój młodszy braciszek rozgląda się dookoła. Szukał jej, ale przecież ona tutaj nie dotrze. A on ma nadzieję. Współczuję mu. Ale nie wiem co czuje. Ja nie mam takich problemów.
Serce Rossa zostało wypełnione nią po brzegi jak kielich winem. Będę się kochać do końca życia. A jeżeli jest coś po­tem, będę się kochać także po śmier­ci. Na dłużej niż na zawsze, na dłużej niż na wieczność....





 P.S. Gotowe. Z tym rozdziałem było mi trochę ciężko. Nie  miałam pomysłu i wyszły flaki z olejem. Następne będą chyba ciekawsze, bo akcja się MOŻE rozwinie. Sorki za błędy :*
Dedyk dla:
* mojej kochanej Oli Pyrz. :***








Majka`