Oczami Rossa:
Wsiedliśmy do samolotu i rodzice kazali nam zająć miejsca. Wziąłem Pepsi i z nią na rękach ruszyłem do wolnego miejsca przy oknie. Usiadłem wygodnie w białym fotelu i pogłaskawszy jedwabny łebek Pepsi, spojrzałem obojętnie za okno. Ludzie niektórzy się witali, inni machali w stronę maszyny, a następni odchodzili z płaczem. Nagle mój wzrok padł na średniego wzrostu brunetkę w granatowej sukience i wpatrywała się prosto we mnie. Potrząsnąłem głową na wypadek czy to nie zjawa lub piękny sen. Ale nie, ona wciąż tam stała i patrzyła. Na jej różanych ustach zakwitł najpiękniejszy uśmiech. Uśmiech za który jestem zdolny oddać wszystko. Chciałem wstać, wybiec do niej. Jednak moje ciało przyszpilone pasem bezpieczeństwa do fotela uniemożliwiło ruch. Dziewczyna tylko uniosła dłoń i pokiwała głową. Dotknąłem szyby i samolot ruszył. Odchyliłem się do przodu, aby nie stracić jej z oczu. Pepsi tylko dzięki temu, że tata przekupił pilotów, aby mogła być ze mną na pokładzie głównym przeskoczyła na kolana Rydel siedzącej obok. A ona wciąż tam stała. Jednak jej sylwetka po chwili rozmyła się, gdy wzbiliśmy się w niebo.
- Nie...! - z moich ust wydał się dziki wrzask. Wszyscy spojrzeli na mnie a ja z ręką przylepioną do szyby gapiłem się w stały ląd - Nie...
Zacisnąłem powieki powstrzymując łzy. Nie wiem co się ze mną dzieje. Przecież ja i Laura byliśmy na początku wrogami, a teraz jesteśmy przyjaciółmi. Tylko dlaczego ja czuję się przy niej taki szczęśliwy, dopełniony? Ale wiem, ze Laura jest dla mnie ważna. Zrobię wszystko aby była szczęśliwa.
Oczami Laury:
Leżałam na łóżku i wgapiałam się w książkę przysłaną dla mnie od taty. Tytuł był tajemniczy, ale ciekawy: ''Dom luster'' (polecam od aut.). Harry siedział na kanapie i grał w coś na telefonie, bo słychać było wesołą, głupią muzyczkę. Od czasu do czasu zerkał na zegar i na mnie. Uśmiechał się głupio albo niespokojnie wyglądał na korytarz. Zachowywał się dziwacznie, to znaczy dziwniej niż zwykle.
Była 15:30 kiedy schował telefon i skrzyżował ręce na piersi. Czułam jak mi się przygląda i czeka aż spytam co chce. Ale nie dam mu tej satysfakcji! O nie, Laura Marano się nie złamie. Mimo że umiera z ciekawości.
- Ross za 20 minut ma samolot - powiedział od niechcenia i wstał. Po chwili krążył po mej czystej sali w te i we wte. Przełknęłam ślinę i opuściłam książkę na kołdrę. Popatrzyłam na zegarek. Za 20 minut Rossa już tu nie będzie. Odejdzie. Pokręciłam głową i wyskoczyłam z cieplutkiej pościli. Moje bose stopy dotknęły zimnej podłogi.
- Jedziemy! - zawołałam i w pośpiechu wyciągnęłam z torby przyniesionej przez Margaret jakieś ciuchy. Wybiegłam z sali i po kilku sekundach znalazłam się w łazience. Przyjrzałam się ubraniom. W rękach miałam granatową sukienkę przed kolano z czarną tasiemką przy dekolcie i czarne sandałki. Szybko się ubrałam i spięłam włosy w koka. Gotowa wbiegłam do mojego ''pokoju''. Był tam Harry i lekarz. Ten pierwszy z bananem na twarzy, a drugi ze zrozumieniem na twarzy.
- Nie zatrzyma jej pan - zwrócił się blondyn do doktora. Facet pokiwał głową.
- Ale uważaj na siebie - polecił wygrażając mi palcem. Zaśmiałam się. Brat porwał moją torbę i oboje jak wariaci dopadliśmy auta Harrego, które stało na parkingu.
- Na lotnisko. Migiem! - poleciałam. Chłopak włożył kluczyki do stacyjki i samochód ruszył. Jechaliśmy szybko, tak, że byłam wciśnięta w fotel i nie umiałam oddychać. Wszystko migało mi przed oczyma z prędkościom wystrzelonej torpedy. Harry jechał szybciej niż wiatr. Byłam przerażona, ale za bardzo mi zależało. Gdy dojechaliśmy na miejsce wyskoczyłam z biednego i spracowanego samochodu i ruszyłam do sali odlotów. I gdzie go nie było. Ani śladu. Zaczęłam biec jak obłąkana. Ludzie patrzyli się na mnie zaskoczeni i ja na idiotkę. W końcu się tak zachowywałam, aż znalazłam się na ogromniastym placu, gdzie znajdował się samolot. Popatrzyłam w jego okienka. Był. Patrzył na mnie zaskoczony, smutny, szczęśliwy i uspokojony. Jego oczy zasłonięte były burzą. Burzą jaka można spotkać tylko na oceanie. Orkan uczuć dął w jego tęczówkach. Nie wiedział co robić. Tak jak ja. Biec do niego czy stać i się pożegnać. Wybrałam to drugie, po pierwsze było raczej nierozsądne. Uniosłam dłoń do góry, a krystalicznie czyta łza spłynęła mi po policzku. Nie widział jej. Lepiej. On za to dotknął szyby i samolot ruszył. NIE!!!! On nie może mnie zostawić. Nie może.... Ale dlaczego? A dlatego, że jest dla mnie ważny. Jest dla mnie przyjacielem. Nagle ktoś dotknął mego ramienia. Odwróciłam się i zobaczyłam lazurowe oczy. Oczy, które tak kocham. Z płaczem wtuliłam się w silne i bezpieczne ramiona brata. Głaskał mnie po włosach i uspokajał. Ale nie to się liczyło. Po prostu był....
- Wracamy do domu - powiedział i zaprowadził mnie do auta. Wsiadłam i oparłam głowę o szybę. Nagle ni z tond ni zowąd zaczął padać deszcz. Najpierw jedna kropla, potem druga i wreszcie całe stado łez nieba. Pogoda idealnie odzwierciedlała moje uczucia. Starłam samotną łzę i patrzyłam na ulice pełne ludzi szukających schronienia i z parasolami. Westchnęłam ciężko i popatrzyłam na brata. Jego wzrok wlepiony w jezdnię, a ręce zaciśnięte mocno na kierownicy.
Po kilkunastu minutach dotarliśmy pod naszą piękną willę. Nic się nie zmieniło. Trawnik idealnie przystrzyżony, kamienne schodki błyszczące, kwiaty piękne i kolorowe, altanka biała i otoczona niebieskimi różami, a oczko wodne z mostkiem zadbane. Wszystko takie idealne...Ale to tylko pozory. Życie stwarza pozory, aby nie było tylu zmartwień. Harry wziął moją torbę i wysiedliśmy z auta. Na ganek z uśmiechem na twarzy wybiegła Margaret.
- Laura! - zawołała. Zaśmiałam się blado i rzuciłam jej w ramiona. Nagle usłyszałam jak ktoś idzie w naszym kierunku. Czyjeś buty uderzały o wypolerowany, lśniący parkiet. Gosposia puściła mnie i odwróciła w stronę owej osoby zmierzającej w naszym kierunku. Po chwili ten ''ktoś'' stanął przed nami w pełnej krasie. Był to ojciec. Ubrany w drogi i stylowy garnitur. Starannie ogolony i ...sztywny.
- Witaj. Mam nadzieję, ze się lepiej czujesz - powiedział. Zatkało mnie. Czy on pamięta jak mam na imię? Czy pamięta jaki jest mój ulubiony kolor, kwiat, instrument? Czy pamięta ile mam lat?
- Dziękuję, czuję się znacznie lepiej - skłamałam. Czułam się okropnie. Moje serce płakało, dusza krzyczała, a ciało było jakby wyprane w błocie. Nastała niezręczna cisza.
- Po jutrze jedziesz do Nowego Yorku na tydzień - powiedział po chwili zmieszany ojciec. Pokiwałam głową. Ale zaraz, zaraz....co!!!??? Jaki Nowy York!?
- Że co? - moja inteligencja wynosi 0. Tata popatrzył to na mnie to na Harrego.
- Przecież ci mówiłem, że jedziesz na małe wakacje - powiedział blondyn i podszedł do mnie. Skinął ojcu głową na co tamten nawet nie zwrócił uwagi.
- Ale rok szkolny... - mamrotałam, ale w pewne chwili przypomniało mi się, że mam mieć nauczanie indywidualne. Normalnie cudownie! Skaczę z radości!!! Po chwili tata poszedł do gabinetu, a ja i Harry do mojej sypialni. To niewiarygodne jak ja się stęskniłam za moim łóżkiem i pokojem!
Tak przyjemnie było zanurzyć się w stosie poduszek i wejść do pełnej ciuchów garderoby lub osobistej i pachnącej ładnie łazienki.
Oczami Harrego:
Nie mogłem patrzeć w smutne oczy Laury i jej wykrzywioną bólem twarz. Ta dziewczyna nie zasłużyła sobie na takie życie. Powinna śmiać się, tańczyć, śpiewać, czerpać z życia jak najwięcej by na koniec powiedzieć ''kurwa fajnie było!''. A zamiast radości z życia ma tylko cierpienie. Widzę jak patrzyła, gdy samolot wzbijał się w powietrze. Jej serce będzie na niego czekało albo przyjdzie niespodziewana ulga...
Oczami Rydel:
Przyszła. Wiedziałam, że tak będzie, ale obawiałam się że nie zdąży. Co prawda było trochę późno, ale i tak dobrze. Ross o mało nie wylazł ze skóry i nie stanął obok. Toczył wewnętrzną walkę gdzie wygrał rozum, a serce teraz cierpi straszne katusze. Niby się pożegnali, ale ogień w ich sercach nie osłabł, a wybuchł z nową mocą jakby dolano do niego oliwy. A ta oliwą było pożegnanie. Pożegnanie, którego już nigdy nie będą chcieli powtórzyć. Nie na każde żegnaj da się od razu pożegnać.
P.S. Cześć! Rozdział krótki, ale jestem nawet zadowolona. Wyszedł mi całkiem dobrze. Wszystko zaczyna nabierać barw i to mnie kręci. Heh, ale nie o tym będę teraz gadała.
Dedyk dla:
* Weroniki Markowskiej
W następnym rozdziale dowiecie się:
* gdzie pojechało R5 i rodzicami i Pepsi
* kogo Laura spotka na ''wakacjach''
To tyle. Zdradzić więcej nie mogę, bo będziecie za dużo wiedzieli, a to będzie rozdział-niespodzianka :)
(ktoś zazdrosny??)
Majka`
Świetny !
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Naprawde GENIALNY!!! Super opisalas emocje jestem pod wrazenie ;) Oczywiscie czekam na kolejny :* ♥♥♥
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Rozdział jest GENIALNY!!!!! Czekam na nexta!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńty to masz talent!!:D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ,kiedy będzie?
Moja pierwsze reakcja jak zobaczyłam rozdział 12 to "Aaaaaa! Jupi!! W Końcu! Skupienie!!"
OdpowiedzUsuńRozdział jak poprzednie REWELKA.
Raura.....
Czeka na next.
<3 <3 Karcia 546 <3 <3
Masz może aska ?
Usuńmam:) specjalnie sobie teraz założyłam drugiego:)
Usuńhttp://ask.fm/Majacrazylove
Płacze.Pięknie opisałaś emocje.Nie rozumiem czemu to tak smutne czemu.Ale chyba wiem że Lau jedzie do NY i tam będzie Ross.Oby się spotkali,bo ja zwariuje.Normalnie krew w żyłach mi pulsuje i nie mogę być spokojna,jak nie dodasz nexta.Pięknie opisałaś emocje.Dawaj mi tu nexta!
OdpowiedzUsuńJesteś genialna!!! Rydel i Harry planują a Ross i Laura odkrywają że się kochają. Rura 4ever!! Chcę next! kamila:*
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster blog. Szczegóły tutaj http://this-is-us-story-raura.blogspot,com
OdpowiedzUsuńPiękny
OdpowiedzUsuńSlicznyy *____*
OdpowiedzUsuńLaura spotka Ross'a niee? : ) Błagam, powiedz, że tak. :|
Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny ;3
mysle, ze R5 wylecialo na wakacje do NJ i spotkaja tam Laure :D chyba, a przynajmniej mam taka nadzieje :) rozdzial swietny jak zawsze i czekam na next :)
OdpowiedzUsuńJesteś cudowna i strasznie nieprzewidywalna w swoich opowiadaniach.... Ale to dobrze:)
OdpowiedzUsuńPrawie każdy spodziewa się, że Laura i Ross spotkają się na ich wakacjach, ale po ostatnim moim wyskoku z bransoletkami ja nie będę się odzywać :)
Czekam na kolejny rozdział i chyba nie tylko ja. Tylko długo będziemy czekać????
nareszcie mam internet! myślałam ze sobie włosy z głowy powyszarpuje nie oglądając twojego bloga xD tak się ciesze ! swietny rozdział! jestem bardzo ciekaw co się wydarzy później ^.^ ps: dziekuje za dedyk z 10 rozdziału! bardzo mi miło . No i co najważniejsze ...życze ci powodzenia w dalszym pisaniu ! nie umiem się doczekać :** patka
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa co dalej. Wiesz, co? łzy się jak na razie pojawiają wtedy gdy ich potrzeba, ale teraz to dla uskokojenia czytam jeden i ten sam rozdział w kółko ten czytałam chyba z 6 razy :D a to dopiero początek bo w tygodniu jak nie dodajesz nowych to czytam sobie te co są więc tego dość dużo. Super rozdział i jestem ciekawa kogo spotka na wakacjach Lau :D z nnniiieeeccciiieeerrrpppllliiiwwwwooośśścccciiiąąą ccczzzeeekkkaaammm nnnaaa nneexxtt''aa
OdpowiedzUsuńCudownie napisany rozdzialik!! Na wakacjach lau pewnie spotka R5 i będzie fajnie i wesoło ;) czekam na next. J.J
OdpowiedzUsuńDAWAJ NEXTA !
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do Libster Blog :) Szczegóły u mnie: http://rauraoprzyjazni.blogspot.com/ :))))))
OdpowiedzUsuńGdy Ci smutno Gdy Ci Źle
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj Bloga Mai
Zakochasz Się !
~Alice Lynch~
Hehehe! Dziękuje. Jesteś kochana <3
UsuńŚwietny !!!!!!!!!1
OdpowiedzUsuń