Oczami Laury:
Odjechał. Zostawił mnie. Ale wróci i zostanie. Będzie. Dla mnie. To niesamowite jak z dnia na dzień, z minuty na minutę przestałam go nienawidzić. Albo co dziwniejsze ja go chyba nigdy nie nienawidziłam. Zie znosiłam ponieważ tak bardzo pragnęłam, aby zwrócił na mnie uwagę. Do tej pory to do mnie nie dociera.
Wróciłam do swojej sali i usiadłam na kanapę. Świeże róże wydawały piękny aromat i rozjaśniały moje szare życie. Były piękne mimo, że niedługo umrą, a po nich pojawią się następne. Tak jest też z ludźmi. Rodzą się, dojrzewają, starzeją i umierają, rodzą i tak w kółko. Jesteśmy jasnym wielkim kręgiem życia, które nigdy się nie wyczerpie i nie zniknie.
Niepewnie dotknęłam swoich ust. Wciąż czułam jego smak i dotyk. Był delikatny, ale stanowczy. Ten chłopak od zawsze wiedział czego chce. Moje przeciwieństwo...
Oczami Rossa:
Przez całą drogę do domu Rydel dziwnie się na mnie paczyła. Z wyższością, triumfem i dziką radością. Czy ja już wspominałem, ze dziewczyny, a w szczególności Delly są dziwne? Jak nie to teraz wspominam: Dziewczyny są dziwne, a Rydel znajduje się w czołówce.
Kiedy dojechaliśmy pod dom, wziąłem gitarę i bez słowa wyszedłem. Kątem oka zauważyłem jak rodzice wymieniają między sobą zdziwione spojrzenia. Westchnąłem i otworzywszy drzwi do domu zostałem powalony na podłogę.
- Ross! - głos Raliffa trafił mi do mózgu dość boleśnie.
- Nie bo UFO - mruknąłem i oparłem się na łokciach. Brunet pokazał mi język i wstał.
- Dobrze, że wróciłem - powiedział Riker i stanął przede mną zmieszany - było pusto bez ciebie i twojego wrzasku.
Zaśmiałem się. Wiedziałem, zę tęsknił, ale ten debil sie nie przyzna. Sam wziąłem sprawy w swoje ręce. Mocno przytuliłem brata. Najpierw był jak z kamienia, ale po chwili odwzajemnił uścisk.
- Widzisz Mark jak oni się kochają? - usłyszałem rozczulony głos mamy. Szybko wyplotłem się z ramion starszaka i przybiłem piątkę z Rocky.
- Idę do siebie - powiedziałem i wziąwszy gitarę i torbę ulotniłem się z miejsca, gdzie mama o mało nam fotek nie strzelała. Jakby miała mało w 20 albumach i internecie.
Kiedy znalazłem się w moim ukochanym pokoju padłem na łóżko. Gdy zamknąłem oczy widziałem te drugie. Czekoladowe, duże i lśniące jak gwiazdy na niebie; pięknych, kakaowych włosach; malonowych, miękkich, słodkich i ciepłych wargach i różanych policzkach. Tylko jedna dziewczyna taka jest.
Oczami Rydel:
Ross poszedł do siebie, a mama wzięła mnie na przesłuchanie. Dosłownie. Posadziła w kuchni w kącie na niewygodnym taborecie. Lekko przestraszona popatrzyłam na mamę, która usiadła naprzeciwko mnie.
- Co jest Rossiczkowi? - spytała szeptem, ale twardo.
- A skąd mam wiedzieć? - obruszyłam się. Mama popatrzyła na mnie kpiąco.
- Całą drogę szczerzyłaś się jak mysz do sera - powiedziała. Pasuję. Niech już wie!
- Bo mi się wydaje, ze Ross zabujał się w Laurze nieświadomnie i teraz nie wie co począć - powiedziałam. Mama wywaliła oczy i opuściła ręce. Była w szoku.
Oczami Laury:
Leżałam na łóżku i bezczynnie gapiłam się w sufit. Zastanawiałam się czy jak Ross wróci będzie o mnie pamiętał? Czy będzie tak ja dawniej? Mam nadzieję, że nie. Cichą nadzieję.
Moje rozmyślania przerwało wkorczenie kogoś do mojej sali. Jak się po kilku sekundach okazało był to Harry z ogromną torbą i bukietem .niebieskich róż:
- Harry przeciez przyniosłeś świeże kwiaty wczoraj - powiedziałam. Brat położył wszystko na moją białą kołderkę.
- Ale to nie ode mnie. Lekarz mi dał dla ciebie - powiedział zdyszany i padł na fotel. Zaskoczona powąchałam kwiaty i przymknęłam oczy. Były takie cudowne. Nagle cos ukłuło mnie w policzek. Zaskoczona zauważyłam, że to liścik. Wyjęłam go i otworzyłam.
Wśród gwiazd tysięcy, tej jednej szukałem, co najjaśniej świeci i wskazuje drogę, gdy ja juz znalazłem to podążam za nia. A ta gwiazda jesteś Ty.
R.L XOXOXO
Przeczyatwszy karteczkę uśmiechnęłam się, a łzy napłynęły mi do oczu. To było takie słodkie...Ale została jeszcze paczka. Zwinnie rozerwałam papier, a tam następne pudełko i tak jeszcze z 6 razy. Za każdym paczka robiła się mniejsza. Aż w końcu zostało tylko maleńkie, podł€żne pudełeczko. Całe czerwone, zamszowe. Drżącymi dłońmi otworzyłam je i mnie zatkało.:
Cacuszko było delikatne i piękne, a co na pewno to kosztowało krocie. Od razu ujęłam bransoletkę i zapięłam na lewym nadgarstku. Dlaczego. Ponieważ po tej stronie jest serce...Uśmiechnełam się błogo i popatrzyłam na Harrego. Patrzył na mnie z blaskiem w oczach.
- Miłość rośnie wokół nas - zacytował piosenkę z króla Lwa.
- Tak - szepnęłam i zatopiłam się w zapachu róż. Zapomniałam gdzie się znajduję i w czyjej obecności. Ważne było to, że on o mnie pamiętał!
Oczami Rossa:
Z uśmiechem gapiłem się w sufit mojego pokoju. Jest późno. Bardzo. Ale co mnie to może obchodzić jak wiem, że od jutra nie zobaczę Laury. Przez długi czas. Jesteście pewnie zagubieni w całej tej sytuacji? Wiem mogą być problemy. Zacznę od początku.
Do Miami przeprowadziłem się gdy zaczynałem pierwszą Klasę liceum. Kariera R5 dopiero się rozkręcała i dpowiero 4 miesiące później byliśmy na topie. Ale od pierwszego dnia Laura i ja staliśmy się wrogami. A dlatego, że walnąłem ją (niechcący) drzwiczkami od szafki. Mamy je koło siebie. Ta wariatka wydarła się na mnie, ja na nią i ona na mnie i tak od słowa do słowa doszliśmy do tego, że się nienawidzimy. A wykrzyczeliśmy to w tym samym momencie. I tak juz zostało. Laura nie znosiła mnie. Dokuczała i uprzykrzała życie, a ja jej nie byłem dł€żny. Lubiłem kiedy krzyczała na mnie, robiła się czerwona ze złości, marszczyła zabawnie nos i czoło, nerwowo odgarniała włosy do tyłu i to jej spojrzenie rzucające pioruny, kiedy tylko mnie zobaczyła. Uwielbiałem patrzeć jak wyprowadzałem ją z równowagi. Jak biała ze złości odchodziła kręcąc miarowo biodrami, lubiłem patrzeć jak jej zgrabna i nęcąca sylwetka oddala się wpieniona. Kiedy przyjechał do nas Harry z wieścią, ze zniknęła coś w moim sercu drgnęło i zakuło. Nie mogłem znieść że coś jej się stało, a najgorszy cios dostałem kiedy zobaczyłem ją jak leżała tam, w lesie taka bezbronna wśród mchu, liści i drzew. W środku, tam głęboko cierpiałem z powodu jej bólu. Jest moją muzą, moim tlenem, sercem, powodem aby budzić się rano i żyć. Będziemy najlepszymi przyjaciółmi na świcie!!!
Oczami Rydel:
Ross i Laura. Raura. Tylko taki przydomek udało mi się wymyślić. No chyba, że bierzemy tez pod uwagę Roura? Ale nie to pierwsze jest chyba lepsze. Skontaktuję się jeszcze z resztą, bo skutki uboczne mogą być dotkliwe...Ale mniejsza o to. Ważne jest to co się wydarzyło w szpitalu między tymi dwoma szurniętymi Szujami. Mowa cały czas jest o Rossie i Laurze jakby co. Tylko co? Może zrozumieli wszystko i powiedzieli sobie albo .....porwali ich kosmici i wyjaśnili co ci dwoje głąbów do siebie czuje. To drugie jest bardziej prawdopodobne niż pierwsze......Ale co ja gadam. Zaczynam upodobniać się do Rockiego!!! Idę do lekarza. Ale to później. Najpierw to co zaobserwowałam:
1. Ross uratował Laurę
2. Ciągnie go do niej i odwrotnie
3. Uratował ją po raz drugi
4. Ross na wieść że wraca do chałupki i jedzie na ''wakacje'' wcale się nie ucieszył jak reszta głupoli w domu
5. Nie wiem co się wydarzyło
6. Ross jest nieobecny i w swoim różowym i kacykowym świcie. A nie! To mój świat. Jest w swoim żółtym i pełnym muzyki i dziewczyn świcie. Albo jednej dziewczyny....
Nie wiem już nic. Ale jedno jest pewne. Bóg już dawno ustalił, że Ross i Laura będą razem i tak będzie. Ręczę za to.
P.S. Siemka. Rozdział powalony. Dosłownie. Ale to nie moja wina! Naprawdę. Winna jest za to moja BFF Monika. Ona uknuła to, że u mnie nocuje! I to ona namieszała mi w nocy w głowie. Ale czemu ja wam to mówię?! Może dlatego, że się usparwiedliwiam, ale na nic lepszego teraz nie możecie liczyć. Pseplasam baldzio....:*** Dziękujcie Monice:***
Dedykacja dla:
* Małej Migotki - lubię Muminki ;)
* Alex Fox - co mogę napisać? Dziękuję za komętowanie:**
* I ostatnia osoba o pseudonimie Patka - jesteś animkiem, ale i tak cię lubię, bo komujesz me rozdziały, co prawda od niedawna ale zawsze coś
( takie coś znalazłam i się kurczę jaram jak nikt na świecie :))
Majka`
Odjechał. Zostawił mnie. Ale wróci i zostanie. Będzie. Dla mnie. To niesamowite jak z dnia na dzień, z minuty na minutę przestałam go nienawidzić. Albo co dziwniejsze ja go chyba nigdy nie nienawidziłam. Zie znosiłam ponieważ tak bardzo pragnęłam, aby zwrócił na mnie uwagę. Do tej pory to do mnie nie dociera.
Wróciłam do swojej sali i usiadłam na kanapę. Świeże róże wydawały piękny aromat i rozjaśniały moje szare życie. Były piękne mimo, że niedługo umrą, a po nich pojawią się następne. Tak jest też z ludźmi. Rodzą się, dojrzewają, starzeją i umierają, rodzą i tak w kółko. Jesteśmy jasnym wielkim kręgiem życia, które nigdy się nie wyczerpie i nie zniknie.
Niepewnie dotknęłam swoich ust. Wciąż czułam jego smak i dotyk. Był delikatny, ale stanowczy. Ten chłopak od zawsze wiedział czego chce. Moje przeciwieństwo...
Oczami Rossa:
Przez całą drogę do domu Rydel dziwnie się na mnie paczyła. Z wyższością, triumfem i dziką radością. Czy ja już wspominałem, ze dziewczyny, a w szczególności Delly są dziwne? Jak nie to teraz wspominam: Dziewczyny są dziwne, a Rydel znajduje się w czołówce.
Kiedy dojechaliśmy pod dom, wziąłem gitarę i bez słowa wyszedłem. Kątem oka zauważyłem jak rodzice wymieniają między sobą zdziwione spojrzenia. Westchnąłem i otworzywszy drzwi do domu zostałem powalony na podłogę.
- Ross! - głos Raliffa trafił mi do mózgu dość boleśnie.
- Nie bo UFO - mruknąłem i oparłem się na łokciach. Brunet pokazał mi język i wstał.
- Dobrze, że wróciłem - powiedział Riker i stanął przede mną zmieszany - było pusto bez ciebie i twojego wrzasku.
Zaśmiałem się. Wiedziałem, zę tęsknił, ale ten debil sie nie przyzna. Sam wziąłem sprawy w swoje ręce. Mocno przytuliłem brata. Najpierw był jak z kamienia, ale po chwili odwzajemnił uścisk.
- Widzisz Mark jak oni się kochają? - usłyszałem rozczulony głos mamy. Szybko wyplotłem się z ramion starszaka i przybiłem piątkę z Rocky.
- Idę do siebie - powiedziałem i wziąwszy gitarę i torbę ulotniłem się z miejsca, gdzie mama o mało nam fotek nie strzelała. Jakby miała mało w 20 albumach i internecie.
Kiedy znalazłem się w moim ukochanym pokoju padłem na łóżko. Gdy zamknąłem oczy widziałem te drugie. Czekoladowe, duże i lśniące jak gwiazdy na niebie; pięknych, kakaowych włosach; malonowych, miękkich, słodkich i ciepłych wargach i różanych policzkach. Tylko jedna dziewczyna taka jest.
Oczami Rydel:
Ross poszedł do siebie, a mama wzięła mnie na przesłuchanie. Dosłownie. Posadziła w kuchni w kącie na niewygodnym taborecie. Lekko przestraszona popatrzyłam na mamę, która usiadła naprzeciwko mnie.
- Co jest Rossiczkowi? - spytała szeptem, ale twardo.
- A skąd mam wiedzieć? - obruszyłam się. Mama popatrzyła na mnie kpiąco.
- Całą drogę szczerzyłaś się jak mysz do sera - powiedziała. Pasuję. Niech już wie!
- Bo mi się wydaje, ze Ross zabujał się w Laurze nieświadomnie i teraz nie wie co począć - powiedziałam. Mama wywaliła oczy i opuściła ręce. Była w szoku.
Oczami Laury:
Leżałam na łóżku i bezczynnie gapiłam się w sufit. Zastanawiałam się czy jak Ross wróci będzie o mnie pamiętał? Czy będzie tak ja dawniej? Mam nadzieję, że nie. Cichą nadzieję.
Moje rozmyślania przerwało wkorczenie kogoś do mojej sali. Jak się po kilku sekundach okazało był to Harry z ogromną torbą i bukietem .niebieskich róż:
- Harry przeciez przyniosłeś świeże kwiaty wczoraj - powiedziałam. Brat położył wszystko na moją białą kołderkę.
- Ale to nie ode mnie. Lekarz mi dał dla ciebie - powiedział zdyszany i padł na fotel. Zaskoczona powąchałam kwiaty i przymknęłam oczy. Były takie cudowne. Nagle cos ukłuło mnie w policzek. Zaskoczona zauważyłam, że to liścik. Wyjęłam go i otworzyłam.
Wśród gwiazd tysięcy, tej jednej szukałem, co najjaśniej świeci i wskazuje drogę, gdy ja juz znalazłem to podążam za nia. A ta gwiazda jesteś Ty.
R.L XOXOXO
Przeczyatwszy karteczkę uśmiechnęłam się, a łzy napłynęły mi do oczu. To było takie słodkie...Ale została jeszcze paczka. Zwinnie rozerwałam papier, a tam następne pudełko i tak jeszcze z 6 razy. Za każdym paczka robiła się mniejsza. Aż w końcu zostało tylko maleńkie, podł€żne pudełeczko. Całe czerwone, zamszowe. Drżącymi dłońmi otworzyłam je i mnie zatkało.:
Cacuszko było delikatne i piękne, a co na pewno to kosztowało krocie. Od razu ujęłam bransoletkę i zapięłam na lewym nadgarstku. Dlaczego. Ponieważ po tej stronie jest serce...Uśmiechnełam się błogo i popatrzyłam na Harrego. Patrzył na mnie z blaskiem w oczach.
- Miłość rośnie wokół nas - zacytował piosenkę z króla Lwa.
- Tak - szepnęłam i zatopiłam się w zapachu róż. Zapomniałam gdzie się znajduję i w czyjej obecności. Ważne było to, że on o mnie pamiętał!
Oczami Rossa:
Z uśmiechem gapiłem się w sufit mojego pokoju. Jest późno. Bardzo. Ale co mnie to może obchodzić jak wiem, że od jutra nie zobaczę Laury. Przez długi czas. Jesteście pewnie zagubieni w całej tej sytuacji? Wiem mogą być problemy. Zacznę od początku.
Do Miami przeprowadziłem się gdy zaczynałem pierwszą Klasę liceum. Kariera R5 dopiero się rozkręcała i dpowiero 4 miesiące później byliśmy na topie. Ale od pierwszego dnia Laura i ja staliśmy się wrogami. A dlatego, że walnąłem ją (niechcący) drzwiczkami od szafki. Mamy je koło siebie. Ta wariatka wydarła się na mnie, ja na nią i ona na mnie i tak od słowa do słowa doszliśmy do tego, że się nienawidzimy. A wykrzyczeliśmy to w tym samym momencie. I tak juz zostało. Laura nie znosiła mnie. Dokuczała i uprzykrzała życie, a ja jej nie byłem dł€żny. Lubiłem kiedy krzyczała na mnie, robiła się czerwona ze złości, marszczyła zabawnie nos i czoło, nerwowo odgarniała włosy do tyłu i to jej spojrzenie rzucające pioruny, kiedy tylko mnie zobaczyła. Uwielbiałem patrzeć jak wyprowadzałem ją z równowagi. Jak biała ze złości odchodziła kręcąc miarowo biodrami, lubiłem patrzeć jak jej zgrabna i nęcąca sylwetka oddala się wpieniona. Kiedy przyjechał do nas Harry z wieścią, ze zniknęła coś w moim sercu drgnęło i zakuło. Nie mogłem znieść że coś jej się stało, a najgorszy cios dostałem kiedy zobaczyłem ją jak leżała tam, w lesie taka bezbronna wśród mchu, liści i drzew. W środku, tam głęboko cierpiałem z powodu jej bólu. Jest moją muzą, moim tlenem, sercem, powodem aby budzić się rano i żyć. Będziemy najlepszymi przyjaciółmi na świcie!!!
Oczami Rydel:
Ross i Laura. Raura. Tylko taki przydomek udało mi się wymyślić. No chyba, że bierzemy tez pod uwagę Roura? Ale nie to pierwsze jest chyba lepsze. Skontaktuję się jeszcze z resztą, bo skutki uboczne mogą być dotkliwe...Ale mniejsza o to. Ważne jest to co się wydarzyło w szpitalu między tymi dwoma szurniętymi Szujami. Mowa cały czas jest o Rossie i Laurze jakby co. Tylko co? Może zrozumieli wszystko i powiedzieli sobie albo .....porwali ich kosmici i wyjaśnili co ci dwoje głąbów do siebie czuje. To drugie jest bardziej prawdopodobne niż pierwsze......Ale co ja gadam. Zaczynam upodobniać się do Rockiego!!! Idę do lekarza. Ale to później. Najpierw to co zaobserwowałam:
1. Ross uratował Laurę
2. Ciągnie go do niej i odwrotnie
3. Uratował ją po raz drugi
4. Ross na wieść że wraca do chałupki i jedzie na ''wakacje'' wcale się nie ucieszył jak reszta głupoli w domu
5. Nie wiem co się wydarzyło
6. Ross jest nieobecny i w swoim różowym i kacykowym świcie. A nie! To mój świat. Jest w swoim żółtym i pełnym muzyki i dziewczyn świcie. Albo jednej dziewczyny....
Nie wiem już nic. Ale jedno jest pewne. Bóg już dawno ustalił, że Ross i Laura będą razem i tak będzie. Ręczę za to.
P.S. Siemka. Rozdział powalony. Dosłownie. Ale to nie moja wina! Naprawdę. Winna jest za to moja BFF Monika. Ona uknuła to, że u mnie nocuje! I to ona namieszała mi w nocy w głowie. Ale czemu ja wam to mówię?! Może dlatego, że się usparwiedliwiam, ale na nic lepszego teraz nie możecie liczyć. Pseplasam baldzio....:*** Dziękujcie Monice:***
Dedykacja dla:
* Małej Migotki - lubię Muminki ;)
* Alex Fox - co mogę napisać? Dziękuję za komętowanie:**
* I ostatnia osoba o pseudonimie Patka - jesteś animkiem, ale i tak cię lubię, bo komujesz me rozdziały, co prawda od niedawna ale zawsze coś
( takie coś znalazłam i się kurczę jaram jak nikt na świecie :))
Majka`
Superoowe czekam na 11 :)
OdpowiedzUsuńJakie słoooodkieee <333 Oni się kochają *---* Bosz, bosz, booosz ♥ Jaram się, straasznie *___* On wróci do Lau prawda? I będą razem? A potem się pobiorą? I będą mieli gromadkę dzieci? :D Hihi ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;3
Super rozdział. Po prostu MEGA, REWELKA.
OdpowiedzUsuńRaura......
Czekam na next.
<3 <3 Karcia 546 <3 <3
Jakie zarąbiste <3 kocham twojego bloga ;**. Rydel na końcu jak zawsze świetna, umie zobaczyć wszystko. On jej wysłał te piękne kwiaty i tan komplet biżuterii <3 Oooooo <3 Jak ja kocham takie czułości, łezki były, ale to chyba już nie ważne :D Oni się kochają, ale jak na razie myślą o sobie jak o przyjaciołach :D Ale zajebisty, czekam na next
OdpowiedzUsuńAwwwwww,jakie to słodkie.Oni są słodcy.Najbardziej podobało ki.się.oczami Rydel.Ale pięknie opisałaś uczucia innych postaci.Pięknie piszesz.Kiedyś chce.przeczytać.twoją książkę i zadowolona odłożyć ją na półkę.Potem znów przeczytać.No i mam do cb pytanie Kiedy bedsiesz mieć ferie.Może już miałaś
OdpowiedzUsuńczekam na nexta
OdpowiedzUsuńBoże jaki świetny skąd ty bierzesz na to wszystko pomysły powinnaś zostać wielka pisarką !
OdpowiedzUsuńWow. Rozdział jest takie piękny i taki słodki. Fantastycznie potrafisz opisać uczucia innej osoby. Jestem po wrażeniem. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, że wytrzymam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuperrr!!! Nie moge jestes genialna... Czekaaaam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Najbardziej z R5 lubię Rydel może też dlatego jej wypowiedzi są najlepsze. Kurcze dziewczyno! Jesteś genialna, skąd bierzesz takie pomysły??? czekam na next. kamila:*
OdpowiedzUsuńDzięki za dedykację! Też uwielbiam Muminki (bajkę dzieciństwa), co chyba widać:) Mała Mi jest świetna, ale ja nie jestem taka wredna.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny i prześliczny.
Ciekawi mnie tylko jedno, kiedy Ross zdążył kupić jej ten prezent?
A napisałam dokładnie, że to on?...Ja też mogę wysłać ci kwiaty i podpisać się pseudonimem R.L. :).............mam długi jęzor za co zostanę kiedyś tak kopnięta w dupę, ze się nie podniosę......:(((:DDD
UsuńNo faktycznie nie napisałaś dokładnie, że to on, ale i bez podpisu każdy domyślałby się do kogo to.... :)
UsuńBoże to jest piękne cudowne wspaniałe niesamowite inspirujące romantyczne … i wszystko na raz kocham tego bloga i czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńPS. Dzięki za dedyk ;*
Piękne napisałaś ten rozdział. Po prostu jest cudowny. J.J
OdpowiedzUsuńWow, wow, wow. Świetny rozdział. Raura 4 ever!!! Heh uwielbiam cię i twoje opowiadania. milena ossowska
OdpowiedzUsuńO matko ! Kocham, szaleje i nwm cojeszcze. Rozdzial jest przecudowny ! Czekam na next z WIELKA niecierpliwoscia :)
OdpowiedzUsuńRozdział zarąbisty!!! Dawaj szybko nexta!!!
OdpowiedzUsuńKiedy next ???????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńW sobotę lub niedzielę. Jest już napisany ale wymaga poprawek ;)
UsuńAż tak długo,ja chyba nie wytrzymam. Ale dam radę a w nagrodę za czekanie będzie genialny rozdzialik.
Usuń<3 <3 Karcia 546 <3 <3
eee chce już sobotę albo niedziele
OdpowiedzUsuńJa też i to bardzoooooo.
UsuńCzekam na next.
<3 <3 Karcia 546 <3 <3
Super post :D chętnie poczytam następny rozdział :Dzapraszam na bloga http://kokosandpyszczek.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńJa chcę już next!!!! dodaj w piątek albo wcześniej. plissss kamila:*
OdpowiedzUsuńhttp://jak-ogien-i-deszcz-nie-dobralismy-sie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńchce nextaa
OdpowiedzUsuń