Oczami Rossa:
Leżałem za domem na trawie i gapiłem się w obłoki szybujące wysoko. Przypomniał mi się dzień w którym tak jak teraz patrzyłem się w niebo, tyle że nie byłem na trawie, a w szpitalu. Moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Ja byłem inny. Laura jeszcze kilka tygodni temu chętnie rzuciłaby mnie na pożarcie myszom, ja z przyjemnością patrzyłbym jak gotują ją w oleju i oboje cieszyliśmy się z każdego popełnionego błędu tej drugiej osoby. Jeszcze tych kilkadziesiąt dni temu nie odezwałbym się do niej ani słowem, mijał bez słowa, ignorował, udawał że nie istnieje. Jeszcze tych kilkaset godzin temu nie mógłbym myśleć o niej, przytulać i rozmawiać. Ale to przeszłość. Wszystko znikło. Teraz jest inaczej. Nie umiem już bez niej żyć. Jest moim tlenem, powodem by budzić się rano i żyć. Dzięki niej moje życie jest pełne najpiękniejszych barw i uczuć. Dzięki Laurze Marano. Pomalowała mój świat i wniosła w niego trochę światła.
- Co robisz młody? - spytał Riker kładąc się obok mnie.
- Myślę - odparłem. Brat westchnął przeciągle. W powietrzu unosił się cudny zapach trawy, róż i truskawek.
- Kocham cię - powiedziałem. Nie wiem dlaczeg. Musiałem to rzec. Muszę pokazać wszystkim na kim mi zależy, że ich kocham! Tak! To jest to. Riker usiadł i zaskoczony popatrzył na mnie.
- Ja się przesłyszałem czy co?! - wydukał zdezorientowany. Poderwałem się na równe nogi.
- Kocham cię Rik! - krzyknąłem i przytuliwszy brata wycałowałem jego policzki. Po chwili stałem w kuchni, gdzie krzątały się mama z Rydel. Podbiegłem do tej pierwszej i mocno uściskałem.
- Kocham cię - powiedziałem i puściwszy rodzicielkę podszedłem do osłupiałej siostry.
- I ciebie siostrzyczko - cmoknąłem jej czoło i galopem ruszyłem do salonu. Tak zastałem tatę, Rockiego i Ella z Pepsi. Rzuciłem się na nich.
- Kocham was najdrożsi! - zawołałem i sprzedałem każdemu buziaka. Ratliff zaczął się wycierać, a Rocky był tak zszokowany, ze otworzył paszczę i siedział jak z kamienia.
- My ciebie też? - powiedział, a raczej spytał tata. W podskokach wyszedłem z domu i skierowałem się do sąsiedztwa. Harry podlewał rabaty kwiatowe, a Margaret czytała książkę na tarasie.
- Harry - pomachałem blondynowi. Odmachał mi. Wszedłem do ich ogrodu i przytuliłem chłopaka.
- Kocham cię - szepnąłem. Bladooki stał w bezruchu.
- Ymmmm ja ciebie chyba też - wysapał. Zachichotałem jak głupi i podszedłem do Margaret. Ucałowałem jej spracowane ręcę.
- Kocham panią - powiedziałem radośnie - gdzie Laura?
- W....w...domu - odparła zaskoczona i lekko zarumieniona. Nucąc pod nosem pobiegłem do pokoju brunetki. Stała przy oknie z rozmarzoną miną.
- hej - powiedziałem. Odwróciła się w moją stronę z uśmiechem.
- Hej Ross - odparła - co cię dzisiaj opętało?
- Co?
- Biegasz od jednej do drugiej osoby, całujesz i wyznajesz miłość - wyjaśniła ze śmiechem.
- Powiem ci - odparłem i usiadłem na jej łóżku - zrozumiałem, że te dwa słowa wyrażają wszystko co się czuje do kochanej osoby. Nie wiemy kiedy odejdziemy z tego świata. I ja chcę mieć pewność, że powiedziałem każdemu co do niego czuję. Że pokazałem jak bardzo jest dla mnie ważny. Śmierć jest ceną jaką płacimy za życie, za wszelkie życie.Nie wiadomo, kiedy my tą karę zapłacimy. Kiedy zapłacimy najwyższą cenę naszego istnienia. Może jutro, dziś, za chwilę? Nikt tego nie wiem. A ja chcę być przygotowany na ten moment.
Laura patrzyła na mnie ze zrozumieniem.
- Masz rację - powiedziała i usiadła obok mnie. Jej głowa spoczęła na mym ramieniu, a nasze ręce splotły się.
- Kocham cię - szepnąłem. Lau milczała. Z każdą sekundą traciłem nadzieję na odpowiedź.
- A ja ciebie - odparła i podniósłszy głowę popatrzyła mi w oczy. Jej pełne były po brzegi iskierkami złota i zieleni. Moje serce przyśpieszało, słyszałem stukot jej serduszka. Pochyliłem się i pocałowałem ją. Pocałowałem Laurę Marano. Jej wargi niczym płatek róży. Delikatne, miękkie, słodkie. Oddała pocałunek. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie, abyśmy my byli wiecznością. Kiedy oderwaliśmy się od siebie policzki dziewczyny były uroczej różowej barwy, a oczy duże, błyszczące. Uśmiechnąłem się.
- Chyba się zakochałem - szepnąłem. Laura zrobiła zmartwioną minę.
- Biedny ty - odparła. No świetnie. Ja tu jej miłość wyznaję, a to ta mi mi tu wyjeżdża, że jestem biedny!
- A kim ona jest? - spytała brunetka zagryzając dolną wargę.
- Hmmm - udałem, że się zamyślam - jest słodka, śliczna, ma piękny uśmiech, oddałbym za nią życie i jest moim słońcem. I ta dziewczyna siedzi przede mną. Moje serce.
- To słodkie Ross - Laura uśmiechnęła się - ja też się zakochałam.
- W kim? - spytałem unosząc lewą brew ku górze.
- W chłopaku przystojnym, który wylał na mnie barszcz, uratował i pokochał. A nim jesteś ty.
Po tych słowach ponownie zatopiłem się w smaku ust Laury. Mojej Laury.
Oczami Rydel:
Każdy dzień zaskakuje coraz bardziej. Ross zmienił się. Wydoroślał, zmężniał, stał się odpowiedzialny i poważny. Jednak wciąż tkwi w nim to dawne dziecko. Mój mały braciszek dorósł i stał się mężczyzną. Dzięki jednej osobie. Dzięki Laurze. Pokazała mu prawdziwe życie, dała lekcję pokory, cierpliwości i niepewności. Czyli to czym jest życie. Wierzycie w istoty nadludzkie? Doznaliście kiedykolwiek tego pięknego uczucia, kiedy możecie kogoś nazwać kimś więcej niż tylko człowiekiem? Albo czy spotkaliście kogoś, kogo brak odczuwacie zawczasu? To jest coś pięknego! Niesamowicie porusza serce, sprawia, że Twoje dotychczas ponure życie zaczyna toczyć się kompletnie innym torem. Torem nowych szans i nadziei, a więc nowego 'ja'. Ktoś Cię buduje, kreuje Twój wizerunek w swoich oczach, stawia Cię w świetle swojej bezgranicznej empatii. To musi być cudowne i jak najbardziej jest! Taką istotą nadludzką dla Rossa jest Laura. I tak pozstanie. Ich miłość jest od zawsze na zawsze. O tak!
P.S. Co mam napisać? Cześć? Nie pasuje. Witajcie? To też nieodpowiednie. A więc zacznę tak:
Minęło wiele dni. Moje serce mino, że biło to płakało z powodu tego, ze nie pisze dla was, nie czytam waszych komentarzy. Jednak byłam i jestem z wami. Mam w nosie to, że moje oczy się psują z każdym dniem. To wy jesteście dla mnie ważni. Wy jesteście moim drugim światem. Mam w nosie co się stanie. Dokończę te blogi i kropka. No i będę nadrabiać wasze rozdziały, bo telefon mi zabrano haniebnie :'( Mam nadzieję, ze o mnie nie zapomnieliście. Jeżeli nie to moje serduszko i paszcza się cieszą :D kocham was słoneczka <3
Majka`
(wasza)
Leżałem za domem na trawie i gapiłem się w obłoki szybujące wysoko. Przypomniał mi się dzień w którym tak jak teraz patrzyłem się w niebo, tyle że nie byłem na trawie, a w szpitalu. Moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Ja byłem inny. Laura jeszcze kilka tygodni temu chętnie rzuciłaby mnie na pożarcie myszom, ja z przyjemnością patrzyłbym jak gotują ją w oleju i oboje cieszyliśmy się z każdego popełnionego błędu tej drugiej osoby. Jeszcze tych kilkadziesiąt dni temu nie odezwałbym się do niej ani słowem, mijał bez słowa, ignorował, udawał że nie istnieje. Jeszcze tych kilkaset godzin temu nie mógłbym myśleć o niej, przytulać i rozmawiać. Ale to przeszłość. Wszystko znikło. Teraz jest inaczej. Nie umiem już bez niej żyć. Jest moim tlenem, powodem by budzić się rano i żyć. Dzięki niej moje życie jest pełne najpiękniejszych barw i uczuć. Dzięki Laurze Marano. Pomalowała mój świat i wniosła w niego trochę światła.
- Co robisz młody? - spytał Riker kładąc się obok mnie.
- Myślę - odparłem. Brat westchnął przeciągle. W powietrzu unosił się cudny zapach trawy, róż i truskawek.
- Kocham cię - powiedziałem. Nie wiem dlaczeg. Musiałem to rzec. Muszę pokazać wszystkim na kim mi zależy, że ich kocham! Tak! To jest to. Riker usiadł i zaskoczony popatrzył na mnie.
- Ja się przesłyszałem czy co?! - wydukał zdezorientowany. Poderwałem się na równe nogi.
- Kocham cię Rik! - krzyknąłem i przytuliwszy brata wycałowałem jego policzki. Po chwili stałem w kuchni, gdzie krzątały się mama z Rydel. Podbiegłem do tej pierwszej i mocno uściskałem.
- Kocham cię - powiedziałem i puściwszy rodzicielkę podszedłem do osłupiałej siostry.
- I ciebie siostrzyczko - cmoknąłem jej czoło i galopem ruszyłem do salonu. Tak zastałem tatę, Rockiego i Ella z Pepsi. Rzuciłem się na nich.
- Kocham was najdrożsi! - zawołałem i sprzedałem każdemu buziaka. Ratliff zaczął się wycierać, a Rocky był tak zszokowany, ze otworzył paszczę i siedział jak z kamienia.
- My ciebie też? - powiedział, a raczej spytał tata. W podskokach wyszedłem z domu i skierowałem się do sąsiedztwa. Harry podlewał rabaty kwiatowe, a Margaret czytała książkę na tarasie.
- Harry - pomachałem blondynowi. Odmachał mi. Wszedłem do ich ogrodu i przytuliłem chłopaka.
- Kocham cię - szepnąłem. Bladooki stał w bezruchu.
- Ymmmm ja ciebie chyba też - wysapał. Zachichotałem jak głupi i podszedłem do Margaret. Ucałowałem jej spracowane ręcę.
- Kocham panią - powiedziałem radośnie - gdzie Laura?
- W....w...domu - odparła zaskoczona i lekko zarumieniona. Nucąc pod nosem pobiegłem do pokoju brunetki. Stała przy oknie z rozmarzoną miną.
- hej - powiedziałem. Odwróciła się w moją stronę z uśmiechem.
- Hej Ross - odparła - co cię dzisiaj opętało?
- Co?
- Biegasz od jednej do drugiej osoby, całujesz i wyznajesz miłość - wyjaśniła ze śmiechem.
- Powiem ci - odparłem i usiadłem na jej łóżku - zrozumiałem, że te dwa słowa wyrażają wszystko co się czuje do kochanej osoby. Nie wiemy kiedy odejdziemy z tego świata. I ja chcę mieć pewność, że powiedziałem każdemu co do niego czuję. Że pokazałem jak bardzo jest dla mnie ważny. Śmierć jest ceną jaką płacimy za życie, za wszelkie życie.Nie wiadomo, kiedy my tą karę zapłacimy. Kiedy zapłacimy najwyższą cenę naszego istnienia. Może jutro, dziś, za chwilę? Nikt tego nie wiem. A ja chcę być przygotowany na ten moment.
Laura patrzyła na mnie ze zrozumieniem.
- Masz rację - powiedziała i usiadła obok mnie. Jej głowa spoczęła na mym ramieniu, a nasze ręce splotły się.
- Kocham cię - szepnąłem. Lau milczała. Z każdą sekundą traciłem nadzieję na odpowiedź.
- A ja ciebie - odparła i podniósłszy głowę popatrzyła mi w oczy. Jej pełne były po brzegi iskierkami złota i zieleni. Moje serce przyśpieszało, słyszałem stukot jej serduszka. Pochyliłem się i pocałowałem ją. Pocałowałem Laurę Marano. Jej wargi niczym płatek róży. Delikatne, miękkie, słodkie. Oddała pocałunek. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie, abyśmy my byli wiecznością. Kiedy oderwaliśmy się od siebie policzki dziewczyny były uroczej różowej barwy, a oczy duże, błyszczące. Uśmiechnąłem się.
- Chyba się zakochałem - szepnąłem. Laura zrobiła zmartwioną minę.
- Biedny ty - odparła. No świetnie. Ja tu jej miłość wyznaję, a to ta mi mi tu wyjeżdża, że jestem biedny!
- A kim ona jest? - spytała brunetka zagryzając dolną wargę.
- Hmmm - udałem, że się zamyślam - jest słodka, śliczna, ma piękny uśmiech, oddałbym za nią życie i jest moim słońcem. I ta dziewczyna siedzi przede mną. Moje serce.
- To słodkie Ross - Laura uśmiechnęła się - ja też się zakochałam.
- W kim? - spytałem unosząc lewą brew ku górze.
- W chłopaku przystojnym, który wylał na mnie barszcz, uratował i pokochał. A nim jesteś ty.
Po tych słowach ponownie zatopiłem się w smaku ust Laury. Mojej Laury.
Oczami Rydel:
Każdy dzień zaskakuje coraz bardziej. Ross zmienił się. Wydoroślał, zmężniał, stał się odpowiedzialny i poważny. Jednak wciąż tkwi w nim to dawne dziecko. Mój mały braciszek dorósł i stał się mężczyzną. Dzięki jednej osobie. Dzięki Laurze. Pokazała mu prawdziwe życie, dała lekcję pokory, cierpliwości i niepewności. Czyli to czym jest życie. Wierzycie w istoty nadludzkie? Doznaliście kiedykolwiek tego pięknego uczucia, kiedy możecie kogoś nazwać kimś więcej niż tylko człowiekiem? Albo czy spotkaliście kogoś, kogo brak odczuwacie zawczasu? To jest coś pięknego! Niesamowicie porusza serce, sprawia, że Twoje dotychczas ponure życie zaczyna toczyć się kompletnie innym torem. Torem nowych szans i nadziei, a więc nowego 'ja'. Ktoś Cię buduje, kreuje Twój wizerunek w swoich oczach, stawia Cię w świetle swojej bezgranicznej empatii. To musi być cudowne i jak najbardziej jest! Taką istotą nadludzką dla Rossa jest Laura. I tak pozstanie. Ich miłość jest od zawsze na zawsze. O tak!
P.S. Co mam napisać? Cześć? Nie pasuje. Witajcie? To też nieodpowiednie. A więc zacznę tak:
Minęło wiele dni. Moje serce mino, że biło to płakało z powodu tego, ze nie pisze dla was, nie czytam waszych komentarzy. Jednak byłam i jestem z wami. Mam w nosie to, że moje oczy się psują z każdym dniem. To wy jesteście dla mnie ważni. Wy jesteście moim drugim światem. Mam w nosie co się stanie. Dokończę te blogi i kropka. No i będę nadrabiać wasze rozdziały, bo telefon mi zabrano haniebnie :'( Mam nadzieję, ze o mnie nie zapomnieliście. Jeżeli nie to moje serduszko i paszcza się cieszą :D kocham was słoneczka <3
Majka`
(wasza)
Cudowny rozdział :D
OdpowiedzUsuńRaura <3
To jest boskie! tak długo czekałam kamila :* raura forever!!!!! oszczędzaj sie kochanie :***
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały! I taki piękny! Cieszę się, że go dodałaś, ale dbaj też o swój wzrok! Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńTak się cholernie cieszę, że wróciłaś, ale mnie normalnie sumienie gryzie, bo ryzykujesz swój wzrok, a powodu nas. Ja...... jestem bardzo happy, ale za bardzo się poświęcasz. Ale to twoja decyzja, proszę nie zmarnuj jej.
OdpowiedzUsuńRozdział boski, a zawsze, ale to zawsze umiesz pięknie podsumować wszystko tymi myślami Rydel. Słodko <3 Zajebiście i chce więcej jak już jesteś, czekam na next
Czy ja mam zwidy? Jednak nie. Nasza kochana Maja wróciła, ale twój wzrok jest ważniejszy, a ty go marnujesz z powodu bloga. Jestem szczęśliwa, że się poświęcasz, ale nie możesz ryzykować.
OdpowiedzUsuńRozdział idealny. Zawsze umiesz wszystko cudnie zakończyć od Rydel. Idealnie <3.
Czekam na next!
Ps. Pamiętaj o zdrowiu!
Nienawidze cie !!! Laura miała być z Rikerem -.- ,ale dobre i tyle (y) ~~czekam na next ;**
OdpowiedzUsuńJEDNAK SIE DOCZEKAŁAM :D JUŻ MYŚLAŁAM ŻE TO KONIEC..... ALE NIE NIE ZROBIŁAŚ MI TEGO ! ZOSTAŁAŚ I Z TO CIE KOCHAM <3333333
OdpowiedzUsuńSuper, że do nas wróciłaś <333 :* Ty też jesteś dla nas ważna i kochamy cię
OdpowiedzUsuńTaaaaakkk! rozdział jest i ty jesteś. czekaliśmy i doczekaliśmy się. uważaj na siebie i czekam na rozdział.J.J
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, geniakny, cudny.
OdpowiedzUsuńStęskniłam się za tobą, blogami.
Oszczędzaj się ok.
Nie mogę się doczekać na dalszy ciąg od naszej Majki.
<3 <3 Karcia546 <3 <3
Yey! Tak się cieszę, że wróciłaś :* Rozdział... no cóż boski jak zawsze :3 Ale pamiętaj, że zdrowie jest najważniejsze i przede wszystkim powinnaś myśleć o sobie!
OdpowiedzUsuńczekam na next :* ;3
Wróciłaś! Nareszcie ;* <3
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity *.*
Raura nareszcie :D
Stęskniłam się za tobą, twoim blogiem i tymi cudownymi rozdziałamy ;**
Fajnie, ze wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńCzytam z niemałym opóźnieniem ale warto było czekać na Twoje cudowne opowiadanie. Świetny rozdział!