niedziela, 20 kwietnia 2014

Tak mnie coś natchnęło :)

Każdy dzień zmazany jest tym strasznym łzawym przekleństwem. Ja jestem napiętnowana. Napiętnowana najstraszliwsza karą na świecie. Za co? Nie wiem. Może za to, ze nigdy nie patrzyłam wstecz i nie myślałam o przeszłości. Dążyłam do celu, zawsze myślałam i potem robiłam. Więc dlaczego ja? Dlaczego w tak okrutny sposób Bóg odbiera mi życie. Wyciąga je ze mnie powoli, beznamiętnie z bólem i rozpaczą. Jestem małą laleczką w jego dłoni. Coraz bardziej się rozpadam i ginę w czeluściach mrocznej i tajemniczej ciemności. Ale może się przedstawię i opowiem to co przydarzyło mi się. A była to najpiękniejsza rzecz w całym moim życiu.
Nazywam się Laura Marano, mam 17 lat, mieszkam w słonecznej Kalifornii. Jestem długowłosą brunetką z rozjaśnianymi końcówkami i ciemnymi niegdyś pełnymi blasku oczami. Jestem ogromną fanką R5. Sławnego i najlepszego na świecie zespołu. Lubię śpiewać, rysować, grać na gitarze i pianinie. Jeżdżę konno i jestem chora. Mam raka. Lekarze z początku dawali mi nadzieję i leczyli mnie najlepiej jak mogli. Jednak ja przegrywam. Moja melodia zanika we mnie coraz bardziej, aż umilknie i zniknie. Słodka tajemnica mojego istnienia zostanie zapieczętowana i schowana na wieki. Na zawsze.Zamknę oczy i odejdę żegnana płaczem i krzykiem rozdzierającym ciszę nocy. Będzie mnie żegnała siostra, a ja dołączę do rodziców. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym 6 lat temu. Byłam razem z nimi...Pamiętam to jakby katastrofa ta wydarzyła się wczoraj...
Zadowoleni i szczęśliwi wracaliśmy z kina. Nagle wjechaliśmy na tory i samochód zgasł. Tata lekko poddenerwowany zaczął klnąc na silnik i samochód, kiedy w oddali usłyszeliśmy pociąg. Był coraz bliżej. Mama nie mogła odpiąć swojego pasa, a tata próbował jej pomóc.
- Uciekajcie!!! - krzyknęła mama. Vanessa ze łzami w oczach złapała mnie za rękę i wyskoczyłyśmy z auta.
- Mamusia!!! Tatuś!!! - krzyczałam ciągnięta przez siostrę. Zeszłyśmy z tech przeklętych torów i odwróciłyśmy się. Drzwi od strony mamy już się otwierały...Jednak nie zdążyli. Pociąg zmiótł auto. Trzask, krzyk, płacz, krew to co pamiętam. Lokomotywa się zatrzymała. Ze środka wybiegło pełno ludzi. Mama i tata leżeli na środku. Cali we krwi i trzymający się za rękę. Podbiegłam do nich i rzuciłam na martwe, zmasakrowane ciała. Błagałam by mnie nie zostawiali. Nie posłuchali. Odeszli. Potem był istny haos. Przyjechała karetka, straż pożarna, policja. Mówili, uspokajali, sprawdzali, zabezpieczali.  Jakiś policjant wziął mnie na ręce i tuląc wyszeptał, że będzie dobrze. Razem z Van trafiłyśmy do mojego ojca chrzestnego, gdzie było nam bardzo dobrze. Otoczeni opieką rodzinną i miłością dochodziłyśmy do siebie. Jednak ból w sercu pozostał. Teraz mam 17 lat i niedługo zobaczę się z mamą i tatą. Będziemy razem na zawsze. Przestałam brać lekarstwa, bo już i tak nic nie dają, a skracają mi życie. To boli, ale rzeczywistość wygrywa.
- Laura popatrz co mam - Vanessa wpadła do mojego pokoju jak bomba. Jej czarne loki były w nieładzie, a na ustach piękny uśmiech. Zazdroszczę jej tej radości życia. Teraz udaje szczęście, bym nie czuła się gorzej, jednak po mojej śmierci może wszystko w jej słodkim i młodzieńczym życiu się ułoży...
- Co masz? - spytałam z zaciekawieniem i usiadłam na łóżku. Siostra wyciągnęła rękę i pokazała mi dwa bilety, a w tym list.
- Co to? - popatrzyłam na nią zdezorientowana.
- Napisałam do R5. Odpisali mi i dali bilety na najbliższy koncert! - wrzasnęła skacząc po pokoju. Szybko rozwinęłam kartkę. Moje oczy łaknęły Tego widoku.Zaczęłam czytać:
''Droga Vanesso!
Twój list wywarł na mnie i na moich braciach ogromne wrażenie. To co przeżyłyście nie mieści mi się w głowie. Tak bardzo mi przykro z powodu twojej siostry. Nigdy jeszcze nie  poznałam tak silnych i dobrych ludzi jak Wy. Mam nadzieję, ze na najbliższym koncercie się spotkamy. 
P.S. Załączamy dwa bilety VIP dla Was.
Rydel, Riker, Ratliff, Ross, Rocky''
- Szkoda tylko, że tak mało napisała - zasmuciła się Van. 
- Przecież oni pewnie dostają miliony listów i nie mają czasy się rozpisywać - stwierdziłam i ucałowałam dwa bilety.
Do koncertu zostały 2 godziny. Vanessa stroi się w łazience i zaraz ma się zabrać za mnie. Wbiłam wzrok w sufit. Przecież nikt nie chciałby poznawać niepełnosprawnej i chorej dziewczyny. Tak w dodatku jestem niepełnosprawna. Mam chore nogi i nie mogę chodzić. Jestem ciężarem dla rodziny.
Nagle siostra stanęła w drzwiach mojego pokoju. Wytrzeszczyłam na nią gały. Wyglądała bosko.
- Teraz ty - uśmiechnęła się diabolicznie. Z trudnością wsiadłam na wózek, a resztę nie za bardzo pamiętam. Byłam jak w amoku. Van była wszędzie. Porozrzucane ciuchy i kosmetyki walały się wszędzie. Jednak kiedy spojrzałam w taflę szkła ujrzałam piękną dziewczynę. Nie mogłam wierzyć, że to byłam ja. Delikatnie mocny makijaż, kręcone włosy spięte w koczka i kilka loków wyślizgnęło mi się z fryzury nadając figlarny wygląd. A ubrania! Wyglądałam cudnie. 

- Dziękuję - uściskałam siostrę i przy pomocy Kevina (ojca chrzestnego) pojechałyśmy na koncert. Kiedy wysiadłyśmy podszedł do nas jakiś facet.
- Panie Marano? - spytał miłym głosem. Pokiwaliśmy głową - proszę za mną.
Van pchając mój wózek ruszyła za facetem. Weszłyśmy do jakiegoś budynku i długim korytarzem idąc doszłyśmy do jakiejś sali. To tak był koncert. Takiś duży mężczyzna wpuścił nas. Idąc pod ścianą weszłyśmy za kulisty. Tam na ogromnych dwóch kanapach siedzieli członkowie R5! Van złapała mnie za ramię oddychając spazmatycznie. Zaśmiałam się cicho. R5 wstało i podeszło do nas.
- Cześć - powiedziała Rydel i przytuliła mnie, a po chwili Vanessę.
- To ty - zawołał Rocky i delikatnie usiadł mi na kolanach obejmując za szyję. Vanessa ryknęła śmiechem, a ja zaczerwieniłam się po cebulki włosów.
- Jesteś ładna, zostań moją żoną! - powiedział robiąc brewki.
- Sory brat, ale ona jest moja - wtrącił się Riker zrzucając Rockiego z moich kolan i uśmiechając się do mnie czarująco stanął za mną i moim wózkiem.
- Wy jesteście głupi - usłyszałam głos Rossa. Podszedł do mnie poprawiając grzywkę - nie macie u niej szans. 
- Co? - Riker zrobił się zielony.
- No tak. Widać, że Laura pasuje do mnie. Jest tak samo jak ja piękna, miła, śliczna, wesoła...
- Może, ale jedna rzecz was różni - powiedział Rocky.
- Jaka? - spytał Ross.
- Laura jest skromna - odparł, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Widzisz jak my się świetnie uzupełniamy? - spytał mrugając do mnie. Zaśmiałam się. Vanessa gadała z Rikerem, Rydel, Rocky i Ratliff z menadżerem,a  Ross stał i wlepiał we mnie wzrok.
- Zostańmy przyjaciółmi - powiedział. Oczy mi się rozszerzyły i o mało nie poturlały po podłodze.


                                                    ***
Minął miesiąc. Z Lynchami jestem w świetnych kontaktach. Jednak Ross i ja to najlepsi przyjaciele. Często z nim rozmawiam o mojej chorobie i śmierci. Już się jej nie boję. Blondyn zawsze ma łzy w oczach, ale się trzyma. Mówi, że beze mnie nie będzie już na świecie tak jak jest. Wszystko straci dla niego sens. Kiedy wczoraj mi tak powiedział usiadłam i położyłam mu głowę na ramieniu.
- Nie, nie Ross. Ja zawsze z tobą będę. W sercu. Nigdy cię nie zostawię. Będę nad tobą czuwała i chroniła. A muzyka będzie nasza komórką. Będzie nas łączyła. W snach będę do ciebie przychodziła i z tobą rozmawiała.
- Obiecujesz? - spytał.
- Tak - szepnęłam i ucałowałam jego lekko zarumieniony policzek.
- Mam do ciebie prośbę - powiedziałam po chwili ciszy. Blondyn spojrzał mi w oczy.
- Jaką najsłodsza? - spytał. Zawsze mnie tak nazywał. Uwielbiałam to. 
- Chciałabym być pochowana w sukni ślubnej - wypaliłam. Popatrzył zdziwiony, ale kiwnął głową.
- A pan młody? - spytał z iskierkami rozbawienia.
- Gdzieś tam jest - powiedziałam. Minął kolejny miesiąc. Byłam coraz słabsza. Nie jadłam, nie piłam, spałam. spałam całymi dniami. Ross przeniósł się do mnie. Całymi dniami siedział ze mną. I pewnego dnia zamknęłam oczy. Otuliła mnie błogość i ujrzałam złote drzwi, a w nich rodziców. Machali do mnie uśmiechnięci i szczęśliwi. Podbiegłam do nich i weszłam do raju.


Nie ma jej. Odeszła we śnie. Jej serce zamilkło,a  razem z nim odeszła dziewczyna która tak bardzo zmieniła moje życie. Wniosła w nie radość i szczęście. Wiem, że się spotkamy. I już na zawsze ona i ja będziemy razem. Na zawsze.









P.s. Ta- dam!!! Takie mnie tchnęło. Płakałam piszcząc. A wiecie co mnie zainspirowało? Ty Elciu jeżeli to czytasz. Nasza rozmowa. Dziękuję za to co mi dałaś pisząc. Kocham Cię, Was i cały świat. Te święta uwolniły w  mym sercu wdzięczność i ogromną radość. Życzę Wam, aby te Święta były dla was czymś w rodzaju odrodzenia. Dla mnie już dużo zdziałały. Kocham Was <333


Majka`

5 komentarzy:

  1. Ryczę i łzy nie chcą ustąpić. Tak pięknie opisane. Masz taki talent..... masakra, bo działasz na mnie bardzo. Jak dostałam do tego, że to nasza rozmowa, była inspiracją myślałam, że śnię, To ja Ci powinnam dziękować za coś, co mi dałaś, a dałaś mi dużo mega dużo. Też Cię Kocham Dziękuję za wszystko :D

    OdpowiedzUsuń
  2. cudo... <3
    <3 <3 Karcia 546 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy to czytałam płakałam a uwież mi ciężko mnie do płaczu poprzez pisanie doprowadzić. wielkie dzięki boskie. :)

    OdpowiedzUsuń

Komentując dajesz mi motywację na kolejny rozdział:)