Oczami Laury:
Leżałam na łóżku, a Harry siedział obok mnie z zatroskanym wyrazem twarzy. Wciśnięty w biały fotel patrzył mi się w oczy. Milczeliśmy. Od godziny żadne słowo nie wypłynęło z naszych ust. To co się wydarzyło wczorajszego dnia, było tematem tabu. Nikt o tym nie mówił albo w ukryciu, przede mną. Co do Rossa to kiedy trochę uspokoiłam to położył mnie na łóżku i obiecał, że zostanie. Jednak kiedy się obudziłam nikogo nie było, a sala była czysta i pachnąca kwiatami. Jakimi? Niebieskimi różami. Potem przyszedł Harry wezwany przez doktora.
- Przepraszam... - szepnęłam, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Harry wstał i zaczął krążyć dookoła pomieszczenia. Jego kroki odbijało echo. Nagle stanął i popatrzył na coś za mną. Skinął głową i westchnął zrezygnowany. Podążyłam za jego spojrzeniem. Stał tam Riker. Jego twarz była uśmiechnięta, ale oczy były tak przeraźliwie smutne. Nie wiem dlaczego. Chyba to nie moja wina?! czuję się tak okropnie, ale nie panowałam nad sobą. To co dusiłam w sobie tyle lat uszło razem z tym atakiem i dało paliwo złości. To dzięki Lynchowi nie rozniosłam tego pokoju i ze sobą nie skończyłam.
- Rozmawiałem z tatą. - obwieścił Harry - pojedziesz na małe wakacje i do szkoły już nie wrócisz. Będziesz miała prywatne lekcje.
Szczęka mi opadła, w głowie zakręciło. Że co kurczę proszę???!!!
- Rozmawiałeś z tatą? - spytałam skołowana.
- Tak i obaj to ustaliliśmy. Przykro mi siostrzyczko - powiedział. Słone łzy zaczęły spływać mi po twarzy. Obraz się zamazał. Wszystko stało się jedną wielką plamą kolorów pastelowych. Brat podszedł do mnie i usiadł na łóżka. Otarł kciukiem kropelki wody z mej twarzy i uśmiechnął się.
- Wszystko będzie dobrze maleńka - powiedział. Załkałam głośno i rzuciłam mu się w ramiona. Tak bardzo pragnęłam być kochana i potrzebna.
Oczami Rossa:
Patrzyłem w okno siedząc n białej kanapie. W ostatnich czasach dużo myślałem i obserwowałem. Dużo ten patrzyłem przez okno. Może i było to nudne zajęcie, ale pomagało w wielu sprawach. Wyciszało i dawało uczucie odrębności. Polecam serdecznie. Myślałem o tym co się wydarzyło. Dlaczego zamiast stać pod drzwiami ja musiałem zainterweniować. Zupełnie tego nie rozumiem. Nie rozumiem Marano, jej zachowania i .....siebie. To jest najgorsze co mogło mnie spotkać. Chyba to mi, a nie Laurze potrzebny jest psycholog. Nawet potrafię wymówić jej imię normalnie, miesiąc temu nawet jej nazwisko nie przeszło by mi przez gardło. To niesamowite jak czas potrafi zmieniać. Zmieniać na lepsze.
Oczami Laury:
Kiedy Harry poszedł do bufetu, aby nie zejść z tego świata ja wstałam i wziąwszy stojak z kroplówką usiadłam na kanapie przy oknie. Patrzyłam na ogród tonący w zieleni i kwiatach. Tak chciałabym się tam znaleźć. Pragnęłam położyć się na trawie w sukience i wianku we włosach. Wdychać świeże powietrze i rozkoszować się wolnością. Być bez trosk i zmartwień. W jednej chwili żałowałam, że nie dołączyłam do mamy, że nie poszłam tą drugą ścieżką i nie umarłam. Może beze mnie było by lepiej? Westchnęłam i ukryłam twarz w dłoniach. Dlaczego życie jest takie trudne?
Rozejrzałam się dookoła. Wszystko było takie same na pierwszy rzut oka. Jednak jednej rzeczy brakowało. Kryształowego wazonu z niebieskimi różami. To pierwsze zostało pozbierane i wyrzucone na śmietnik, a kwiaty leżą u mnie w koszu. Główki wystają nad krawędzią. Są bez życia, zwiędłe, opadłe. Wstałam i do nich podeszłam. Uklękłam i delikatnie, jednym placem pogładziłam niebieski płatek róży.
- Przepraszam kochane, przepraszam - wyszeptałam,a samotna łza spłynęła mi po policzku. Prowadzona jakąś nadludzką siłą ucałowałam płatuszki kwiatów. Teraz zrozumiałam jak czuje się Harry. Jest zupełnie taki sam jak te róże. I to przeze mnie. Czy ja zawszę muszę ranić tych którzy są dla mnie ważni? Czy ja muszę przynosić smutek i łzy?!
Oczami Rossa:
Popatrzyłem się w lazurowe niebo. Usiane było milionem puszystych, białych chmurek. Każda z nich miała jakiś kształt. Taka jedna, nieduża po lewej przypomina misę z owocami, a inna pod nią ma kształt żabki na liściu. Kiedy tak soebie rozmyślałem przyszła uradowana Rydel.
- Nie zgadaniesz co się stało - powiedziala wesoło i oklapła obok mnie.
- Rocky pozbył się pieprzyka na szyi? - spytałem mało zainteresowany. Siostra zastygła w bezruchu.
- Fuj, nie! Jutro wracasz do domu - obwieściła. Jakoś mało mnie to ucieszyło. Nie wiem dlaczego? Tutaj jest mi nawet dobrze, pomijając fakt, że to szpital z igłami. I moim wrogiem. Laurą Marano. Właśnie. Co się z nią stanie jak wyjadę? Dalej będzie się cięła? Za drugim razem może nie mieć tyle szczęścia.
- Ross? - Delly potrząsnęła mną lekko - nie cieszysz się?
- Cieszę - odparłem i wymusiłem uśmiech. Uśmiechałem się, ale moje oczy były nieobecne. Moje myśli zaprzątała wariatka z sali obok. Czy ja wrócę do domu będę potrafił o niej zapomnieć, czy będę potrafił nie myśleć o jej oczach, ustach, uśmiechu, łzach? Czy będę potrafił zapomnieć chwili kiedy przytulałem ją do siebie? Odpowiedź jest prosta: nie. Nie zapomnę, nie porafię. Wyraz jej smutnej i zapłakanej twarzy mnie prześladuje. Ta dziewczyna odcisnęła swoje piętno w mym sercu już na zawsze.
Oczami Rydel:
Co ja sie produkuję?! Się kurczę pytam? Ja gadam, a ten nie słucha. Jest w obłokach, własnym świecie. I myśli, duma, marzy. O czym, kim? Proste pytanie. Jedno imię, pięć liter. Laura. To jest obiekt jego nieobecnego stanu ducha. Ross już nie potrafi jej zostawić. Ta słodka brunetka zawładnęła jego duszą i sercem.
Ta szmaciana lalka, która była dla Ciebie jedynie zabawką, ta którą rzuciłeś w kąt. Dziś jest piękną baletnicą ukrytą wewnątrz pozytywki.
Przetłumaczyć te słowa? To bardzo proste.
Ross od zawsze traktował Laurę jak zabawkę, z której można kpić, pobawić się nią i zostawić jak sie znudzisz. Jednak po pewnym czasie, po pewnych wydarzeniach ona stała się jego muzą w sercu.
Spojrzał na nią oczyma pełnymi nie pogardy, ale miłości. Niesty oboje zapomnieli o tym uczuciu.
P.S. Hejka! Rozdział krótki, ale nawet mi się podoba. Ale nie mnie to oceniać.
Co tam u was? Ferie już macie, bo u mnie zaczną się dopiero 14 lutego. Heh, zbieg okoliczności, cnie? Dzisiaj nie poszłam do szkoły, bo śnieg mnie zasypał i szkoła do piątku odwołana. Fajnie mam cnie?
Ale koniec pogaduszek. Życzę miłego i ciepłego dnia kochani :***
Majka`
Leżałam na łóżku, a Harry siedział obok mnie z zatroskanym wyrazem twarzy. Wciśnięty w biały fotel patrzył mi się w oczy. Milczeliśmy. Od godziny żadne słowo nie wypłynęło z naszych ust. To co się wydarzyło wczorajszego dnia, było tematem tabu. Nikt o tym nie mówił albo w ukryciu, przede mną. Co do Rossa to kiedy trochę uspokoiłam to położył mnie na łóżku i obiecał, że zostanie. Jednak kiedy się obudziłam nikogo nie było, a sala była czysta i pachnąca kwiatami. Jakimi? Niebieskimi różami. Potem przyszedł Harry wezwany przez doktora.
- Przepraszam... - szepnęłam, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Harry wstał i zaczął krążyć dookoła pomieszczenia. Jego kroki odbijało echo. Nagle stanął i popatrzył na coś za mną. Skinął głową i westchnął zrezygnowany. Podążyłam za jego spojrzeniem. Stał tam Riker. Jego twarz była uśmiechnięta, ale oczy były tak przeraźliwie smutne. Nie wiem dlaczego. Chyba to nie moja wina?! czuję się tak okropnie, ale nie panowałam nad sobą. To co dusiłam w sobie tyle lat uszło razem z tym atakiem i dało paliwo złości. To dzięki Lynchowi nie rozniosłam tego pokoju i ze sobą nie skończyłam.
- Rozmawiałem z tatą. - obwieścił Harry - pojedziesz na małe wakacje i do szkoły już nie wrócisz. Będziesz miała prywatne lekcje.
Szczęka mi opadła, w głowie zakręciło. Że co kurczę proszę???!!!
- Rozmawiałeś z tatą? - spytałam skołowana.
- Tak i obaj to ustaliliśmy. Przykro mi siostrzyczko - powiedział. Słone łzy zaczęły spływać mi po twarzy. Obraz się zamazał. Wszystko stało się jedną wielką plamą kolorów pastelowych. Brat podszedł do mnie i usiadł na łóżka. Otarł kciukiem kropelki wody z mej twarzy i uśmiechnął się.
- Wszystko będzie dobrze maleńka - powiedział. Załkałam głośno i rzuciłam mu się w ramiona. Tak bardzo pragnęłam być kochana i potrzebna.
Oczami Rossa:
Patrzyłem w okno siedząc n białej kanapie. W ostatnich czasach dużo myślałem i obserwowałem. Dużo ten patrzyłem przez okno. Może i było to nudne zajęcie, ale pomagało w wielu sprawach. Wyciszało i dawało uczucie odrębności. Polecam serdecznie. Myślałem o tym co się wydarzyło. Dlaczego zamiast stać pod drzwiami ja musiałem zainterweniować. Zupełnie tego nie rozumiem. Nie rozumiem Marano, jej zachowania i .....siebie. To jest najgorsze co mogło mnie spotkać. Chyba to mi, a nie Laurze potrzebny jest psycholog. Nawet potrafię wymówić jej imię normalnie, miesiąc temu nawet jej nazwisko nie przeszło by mi przez gardło. To niesamowite jak czas potrafi zmieniać. Zmieniać na lepsze.
Oczami Laury:
Kiedy Harry poszedł do bufetu, aby nie zejść z tego świata ja wstałam i wziąwszy stojak z kroplówką usiadłam na kanapie przy oknie. Patrzyłam na ogród tonący w zieleni i kwiatach. Tak chciałabym się tam znaleźć. Pragnęłam położyć się na trawie w sukience i wianku we włosach. Wdychać świeże powietrze i rozkoszować się wolnością. Być bez trosk i zmartwień. W jednej chwili żałowałam, że nie dołączyłam do mamy, że nie poszłam tą drugą ścieżką i nie umarłam. Może beze mnie było by lepiej? Westchnęłam i ukryłam twarz w dłoniach. Dlaczego życie jest takie trudne?
Rozejrzałam się dookoła. Wszystko było takie same na pierwszy rzut oka. Jednak jednej rzeczy brakowało. Kryształowego wazonu z niebieskimi różami. To pierwsze zostało pozbierane i wyrzucone na śmietnik, a kwiaty leżą u mnie w koszu. Główki wystają nad krawędzią. Są bez życia, zwiędłe, opadłe. Wstałam i do nich podeszłam. Uklękłam i delikatnie, jednym placem pogładziłam niebieski płatek róży.
- Przepraszam kochane, przepraszam - wyszeptałam,a samotna łza spłynęła mi po policzku. Prowadzona jakąś nadludzką siłą ucałowałam płatuszki kwiatów. Teraz zrozumiałam jak czuje się Harry. Jest zupełnie taki sam jak te róże. I to przeze mnie. Czy ja zawszę muszę ranić tych którzy są dla mnie ważni? Czy ja muszę przynosić smutek i łzy?!
Oczami Rossa:
Popatrzyłem się w lazurowe niebo. Usiane było milionem puszystych, białych chmurek. Każda z nich miała jakiś kształt. Taka jedna, nieduża po lewej przypomina misę z owocami, a inna pod nią ma kształt żabki na liściu. Kiedy tak soebie rozmyślałem przyszła uradowana Rydel.
- Nie zgadaniesz co się stało - powiedziala wesoło i oklapła obok mnie.
- Rocky pozbył się pieprzyka na szyi? - spytałem mało zainteresowany. Siostra zastygła w bezruchu.
- Fuj, nie! Jutro wracasz do domu - obwieściła. Jakoś mało mnie to ucieszyło. Nie wiem dlaczego? Tutaj jest mi nawet dobrze, pomijając fakt, że to szpital z igłami. I moim wrogiem. Laurą Marano. Właśnie. Co się z nią stanie jak wyjadę? Dalej będzie się cięła? Za drugim razem może nie mieć tyle szczęścia.
- Ross? - Delly potrząsnęła mną lekko - nie cieszysz się?
- Cieszę - odparłem i wymusiłem uśmiech. Uśmiechałem się, ale moje oczy były nieobecne. Moje myśli zaprzątała wariatka z sali obok. Czy ja wrócę do domu będę potrafił o niej zapomnieć, czy będę potrafił nie myśleć o jej oczach, ustach, uśmiechu, łzach? Czy będę potrafił zapomnieć chwili kiedy przytulałem ją do siebie? Odpowiedź jest prosta: nie. Nie zapomnę, nie porafię. Wyraz jej smutnej i zapłakanej twarzy mnie prześladuje. Ta dziewczyna odcisnęła swoje piętno w mym sercu już na zawsze.
Oczami Rydel:
Co ja sie produkuję?! Się kurczę pytam? Ja gadam, a ten nie słucha. Jest w obłokach, własnym świecie. I myśli, duma, marzy. O czym, kim? Proste pytanie. Jedno imię, pięć liter. Laura. To jest obiekt jego nieobecnego stanu ducha. Ross już nie potrafi jej zostawić. Ta słodka brunetka zawładnęła jego duszą i sercem.
Ta szmaciana lalka, która była dla Ciebie jedynie zabawką, ta którą rzuciłeś w kąt. Dziś jest piękną baletnicą ukrytą wewnątrz pozytywki.
Przetłumaczyć te słowa? To bardzo proste.
Ross od zawsze traktował Laurę jak zabawkę, z której można kpić, pobawić się nią i zostawić jak sie znudzisz. Jednak po pewnym czasie, po pewnych wydarzeniach ona stała się jego muzą w sercu.
Spojrzał na nią oczyma pełnymi nie pogardy, ale miłości. Niesty oboje zapomnieli o tym uczuciu.
P.S. Hejka! Rozdział krótki, ale nawet mi się podoba. Ale nie mnie to oceniać.
Co tam u was? Ferie już macie, bo u mnie zaczną się dopiero 14 lutego. Heh, zbieg okoliczności, cnie? Dzisiaj nie poszłam do szkoły, bo śnieg mnie zasypał i szkoła do piątku odwołana. Fajnie mam cnie?
Ale koniec pogaduszek. Życzę miłego i ciepłego dnia kochani :***
Majka`
Świetny rozdzialik! Moje ferie tez zaczną się 14 lutego, ale wracając do rozdziału końcówka najlepsza :) kamila:*
OdpowiedzUsuń''Niesty oboje zapomnieli o tym uczuciu.'' oni byli już razem ?! o.O sorka ale nie ogarniam xD
OdpowiedzUsuńTo mój błąd. Źle się wyraziłam. Inaczej powinnam ubrać to w słowa. Chodziło mi o to, że oboje zapomnieli o miłości. O tym uczuciu. Co to jest. Jednak siła miłości budzi się w ich sercach i za dużo gadam... :)
UsuńAle masz fajnie, odwołali Ci szkołę akuratnie w środę.Ja nienawidzę tego dnia tygodnia. Mam strasznie ciężkie lekcje.
OdpowiedzUsuńKoniec o moim życiu prywatnym. Teraz przejdę do rozdziału.
Świetny, wspaniały, piękny... Uwielbiam Twojego bloga!!!!!
Z niecierpliwością czekam na następny.
Zajrzyj do mnie.
Cudownie J.J
OdpowiedzUsuńWspaniały, cudowny rozdział, jak zwykle.
OdpowiedzUsuńJa też zaczynam 14 lutego ferie, a dokładnie to 17 lutego.
Czekam na next.
<3 <3 Karcia 546 <3 <3
Rossy ma wrócić do domu? Martwię się o Lau...
OdpowiedzUsuńZawsze jakby co był obok, mógł jej pomóc a teraz...
Cudny rozdział <3
Czekam niecierpliwie na next
On zostanie nie? ;3 ;3 ;3
OdpowiedzUsuńJa to wiem. I sobie zda sprawę, że brunetka jest bliska jego sercu i będzie git :3 <3
Czekam na kolejny ^^
Dlaczego Twoje rozdziały są takie cudowne? Każdy lepszy od poprzedniego!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i na to aż w końcu zdadzą sobie sprawę tego jak są do siebie przywiązani :)
O matko ! Rozdzial jak zwykle cudowny ! Czekam na next z wielka niecierpliwoscia :D
OdpowiedzUsuńŚwietny next. Szkoda że Ross wychodzi ze szpitala. :( czekam na next :) zielona
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba twój blog i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!!!! :D Proszę, dawaj szybko nexta!!!!!
OdpowiedzUsuńhEJ KIEDY NEXT JAK MOŻESZ TO OD PISZ
OdpowiedzUsuńA kiedy chcesz? ;)
Usuńno oczywiście że dziś ale kiedy tobie pasuje ale jak na piszesz że za tydzień to cię poćwiartuje :D
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze dziś. Specjalnie dla ciebie i nie bij :*:D
UsuńJe Je jestem szczęśliwa !!!!!!!!!! o której
Usuńwież ja muszę znać miejsce czas datę haha
ZA 6 MINUT :)
Usuńnormalnie nie ma mnie kilka dni, a ty mnie zaskakujesz. zajebisty rozdział <3
OdpowiedzUsuń